piątek, 3 kwietnia 2015

Rozdział 4

  Minęło kilka dni. Bardzo polubiłam ekipę. Oficjalnie jestem jej członkiem, bo przeszłam "chrzest", czyli jak oni to nazywali "sprite and banana challenge". Było to głupie, ale jak przekonywał mnie Staś, bez tego nie mogłabym się z nimi przyjaźnić. Ogólnie cały rytuał polegał na zjedzeniu bananów i popiciu dużą ilością sprite. Nie pytajcie o efekt...
Początkowo nie rozumiałam całego tego 'wstępowania' do grupy, ale wiedziałam że to wszystko robią dla zabawy. Jak już mówiłam, to mega zakręceni ludzie.
Bardzo zaprzyjaźniłam się z Łucją. Czułam jakbyśmy znały się od zawsze... Zresztą prawie tak samo było z Majką i resztą.
Wciąż jednak nie poznałam jednej osoby, mianowicie tajemniczego pana 'J'. Na szczęście już niedługo dane było mi go spotkać...


Siedziałam z Lucy w jej pokoju i próbowałam nauczyć ją grać na mojej gitarze. Gdy dowiedziała się że gram, wpadła na 'genialny' pomysł żebym ją tego nauczyła. Od zawsze o tym marzyła.
- Okej, teraz trzeci palec na pierwszej strunie, trzeci próg. - Mruknęłam pomagając jej ułożyć palce na gryfie. - To właśnie jest dźwięk "G".
- Banał - uznała Łucja szarpiąc za struny. Dźwięk wyszedł bardzo ładnie jak na pierwszy raz. W pewnym momencie poczułam wibracje i usłyszałam znaną mi melodyjkę "Puddi puddi". Wybuchłam śmiechem słysząc dzwonek mojej przyjaciółki. W sumie było to dla niej typowe. Lucy zamieniła z kimś kilka zdań po czym rzuciła telefon na łóżko.
- Kto to?
- Mój debilny brat - Odpowiedziała wkurzona. - Muszę szybko skoczyć coś załatwić... Poczekasz tu na mnie?
- Jasne - rzuciłam jej pocieszające spojrzenie. 
- Nie gniewasz się?
- Przecież nie mam o co. Idź już, idź bo Mati się wkurzy - Powiedziałam popychając ją do drzwi. Wiedziałam jak zachowuje się jej brat, gdy ona go nie słucha, dlatego wolałam nam tego oszczędzić.

Zrezygnowana usiadłam na łóżku i wzięłam do ręki gitarę. Gram na niej już kilka lat, dlatego nie sprawia mi to żadnych trudności. Zaczęłam grać piosenkę Katy Perry "Roar", a po chwili dołączyłam do tego swój wokal. Bardzo lubiłam śpiewać, ale tylko kiedy nikt mnie nie słyszałam. Nie byłam pewna swojego głosu.
Doszłam do końca drugiej zwrotki, gdy poczułam na sobie czyiś wzrok. Szybko przerwałam grę i odwróciłam się w stronę drzwi. Zamarłam. O futrynę opierał się wysoki... Bóg. Bo zwykłym chłopakiem nie można było go nazwać. Jego ciemne włosy sterczały we wszystkie strony świata, duże czekoladowe oczy lustrowały każdy mój ruch. Po lewej stronie idealnego nosa widniał pieprzyk, co wyglądało naprawdę słodko. Nagle uśmiechnął się odsłaniając cudowny aparat na zęby.  Był nieziemski. Po chwili uświadomiłam sobie że gapię się na niego z otwartą buzią. Szybko spuściłam wzrok modląc się żebym nie oblała się rumieńcem. Niestety, byłam czerwona jak burak.
- Sul, sul! Jestem Jaś - Powiedział puszczając mi perskie oko.
- Ty też? - Jęknęłam na co on popatrzył na mnie ze zdziwieniem. - Julia, miło mi.
- Ślicznie śpiewasz.
- Jak długo tu stoisz?! - Wiedziałam że mówi to ironicznie.
- hmmm... od "I used to bite my tongue and hold my breath" - zaczął śpiewać pierwszy wers piosenki, na co ja parsknęłam śmiechem.
- pff...
- Co tutaj robisz? - Zapytał rozglądając się, zapewne w poszukiwaniu domowników.
- Ohh... Ty jeszcze nie wiesz... Jestem nowym członkiem ekipy - Wyszczerzyłam zęby w uśmiechu. - Łucja musiała gdzieś wyjść.
- Więc to o tobie opowiadał Filip... - zaśmiał się - faktycznie śliczna.. - mruknął pod nosem tak cicho, że prawie go nie zrozumiałam. Na mojej twarzy znowu pojawił się wielki burak. Nagle do pokoju wpadła Łucja.
- Co? Nie, ja wcale nie podsłuchiwałam! - Zaczęła się tłumaczyć, na co zaczęliśmy się głośno śmiać. - Widzę, że poznałaś już Jaśka - zagaiła próbując zmienić temat.
- Jakiego Jaśka? - zapytał chłopak, próbując być śmiesznym. Jednak po chwili zauważył że to nikogo nie bawiło i dodał: 
- To ja nie będę wam przeszkadzać i poczekam na Mateusza w jego pokoju. - Po czym wycofał się z pomieszczenia. Dopiero po jego wyjściu odetchnęłam z ulgą.
- Cholernie przystojny, co? - zapytała tonem jakby chciała powiedzieć coś w stylu "i tak nie poruchasz.''
- Taa... Co? Nie! - odpowiedziałam rzucając w nią poduszką. - dokończmy lekcje. - zaproponowałam, choć wcale nie miałam na to ochoty. Wciąż myślałam o tych ślicznych, brązowych oczach...


~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Sul, sul!
Jesteście wspaniali! Dzisiaj wbiliście PONAD 400 wyświetleń! Wciąż nie mogę w to uwierzyć. Dziękuję <3
A co do rozdziału: w końcu wkracza Jaś :) 
Rozdział trochę krótki, ale chciałam go wrzucić jeszcze dzisiaj, choć miałam z nim małe problemy...

Zapraszam do komentowania, to bardzo motywuje ;3
Wbijajcie też na aska ;**
Siemka! :***

3 komentarze:

  1. Świetny rozdział =D
    Przy okazji zapraszam do mnie: http://jednozdarzenie.blogspot.com/
    Pozdrawiam <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Mega ;D Jestem nowa i juz mi się podoba :) Czekam na next :*

    OdpowiedzUsuń