czwartek, 16 kwietnia 2015

Rozdział 17

Rano wstałam z bardzo dobrym humorem. Spojrzałam na telefon; była dopiero 8:00. Postanowiłam trochę pobiegać, dawno tego nie robiłam. Wbiłam się w siwe dresy, czarną bokserkę i zarzuciłam na to bluzę. Maciek jeszcze spał, rodzice byli już w pracy. No tak, odkąd znaleźli pracę we Wrocławiu nie było ich w domu całymi dniami. W sumie nie przeszkadzało mi to. Zawsze byłam uczona samodzielności.
Porwałam z kuchni butelkę wody i wyszłam na zewnątrz. Zapowiadał się piękny dzień. Ruszyłam polną dróżką, prowadzącą do jeziora. Widok był stąd cudowny. Postanowiłam sobie przyjść tu kiedyś z aparatem.
Usiadłam na brzegu. To dziwne, jak bardzo zmieniło się moje życie. Mam teraz przyjaciół, wspaniałego chłopaka, a nawet starszego brata. Legnica to był strzał w dziesiątkę.
Wróciłam do domu. Przebrałam się w krótkie spodenki i bluzkę z napisem 'keep calm and kolanami na ryj". Zamówiłam ją kiedyś w necie, spodobał mi się ten napis <3. Zerknęłam na wyświetlacz telefonu. 9:30. Nowa wiadomość od: Jaś <3 <3 <3. Otworzyłam skrzynkę odbiorczą.
- Wstawaj królewno :*
- Nie śpię ;** Byłam nad jeziorem ^^
Poszłam na dół, zrobić sobie śniadanie. Po chwili dostałam odpowiedź:
- Aktywnie <3 Jakie masz plany na dzisiaj?
- Jeszcze żadne, a co? :3 - wystukałam w klawiaturze.
Sms doszedł prawie od razu;
- Nasza Łąka, za 2 godziny.
Z bananem na twarzy wsypałam do miski płatki i wlałam mleko. Zjadłam pospiesznie i popędziłam do łazienki wziąć prysznic. Postanowiłam pozostać w tym stroju, ale zrobić do tego lekki makijaż. Delikatnie podkreśliłam oczy kredką i zamaskowałam niedoskonałości korektorem. Włosy związałam w koński ogon.
Na miejscu byłam przed czasem, ale jak się okazało Janek już na mnie czekał. Z bukietem kwiatów.
- Witaj, misiu.- dał mi buziaka w polik na powitanie - to dla ciebie.
- Dziękuję, są śliczne. - wzięłam od niego kwiaty.
- Śliczne jak ty - posłał mi flirciarski uśmiech.
Położyliśmy się na trawie. Oglądaliśmy chmury i dużo gadaliśmy. O nas. Dowiedziałam się, że Janek ma trzech starszych braci i siostrę, ale wszyscy się już wyprowadzili. Nie chciał mi zdradzić powodu.
- A co z twoimi rodzicami? Gdzie pracują? - zapytałam nagle. Usiadł wpatrując się w swoje dłonie. Z jego twarzy znikł uśmiech.
- Przepraszam, powiedziałam coś nie tak?
- To nie twoja wina... - mruknął. - nie rozmawiajmy o tym.
Przez następne kilka minut wciąż był przygnębiony i taki.. nieobecny. Martwiłam się o niego.
- Powinienem ci podziękować - powiedział nagle.
- Za co?
- Dzięki tobie znowu nauczyłem się kochać. Znowu komuś zaufałem. I nie żałuję. Dziękuję.
- Przecież to nie przeze mnie. Wiesz, że czuję do ciebie to samo?
- Tak... ale mimo wszystko czegoś się obawiam...
- czego?
- Że kiedyś odejdziesz i znowu zostanę sam.
- Nigdy. Będę przy tobie. Zawsze i na zawsze.
- Kocham cię - powiedział lustrując moją twarz tymi swoimi brązowymi paczadłami. Mogłabym w nich utonąć. Ściskało mnie w dołku. Nasze usta dzieliły centymetry.
- Janek ja nie... - zaczęłam
- Pierdzielić to. - mruknął, napierając na mnie całym ciałem tak, że przez chwilę leżałam pod nim. Nasze usta złączyły się z namiętnym pocałunku. Był intensywny, ale jednocześnie bardzo delikatny. Cudowny...
Po chwili oderwaliśmy się od siebie. Janek spojrzał na mnie z góry, widocznie z siebie zadowolony.
- Podobało się? - zapytał, ruszając brwiami. Wybuchłam śmiechem. To było wspaniałe. Mój pierwszy pocałunek, i to z kimś takim!
- Jesteś wspaniały - odpowiedziałam, składając na jego ustach kolejny pocałunek.
Po jakimś czasie postanowiliśmy wracać. Szliśmy powoli, trzymając się za ręce.
- Mam ochotę na kebaba - uznał Janek. Zaciągnął mnie do budy z kebabem. Usiedliśmy przy stoliku. On wcinał kebaba, a ja wybrałam zapiekankę.
- ubrudziłaś się - zauważył po chwili. Nachylił się. Oczekiwałam, że zetrze ketchup serwetką, ale on po prostu go zlizał. Wybuchłam głośnym śmiechem.
- Jesteś głupi! - krzyknęłam, między atakami głupawki. Rozejrzałam się wokoło. Na szczęście nikogo tu nie było.
- No wiesz, co? pff... - udawał obrażonego, na co ja jeszcze bardziej zaczęłam się śmiać.
Wracaliśmy do domu. Byliśmy już na ulicy Janka, gdy zauważyłam jakiegoś menela przy osiedlowym sklepie. Był brudny i widocznie pijany.
- Chodźmy stąd - powiedział zestresowany Janek i odciągnął mnie na drugą stronę ulicy.
- Jaaaanek! - zawołał ten nieznany mi człowiek. Mój chłopak ścisnął mocno moją dłoń, zadając mi tym samym okropny ból. Chyba nie zdawał sobie z tego sprawy. Szybko pociągnął mnie do końca ulicy, jakby chciał być jak najdalej sklepu.
- Ał! Janek, to boli! - Jęknęłam, na co on lekko rozluźnił uścisk.
- Przepraszam - odpowiedział, wciąż poddenerwowany.
- znasz go?
- Niestety... - odwrócił wzrok. Wyglądał na zażenowanego i wkurzonego jednocześnie.
- No więc? Kto to?
- To... mój ojciec...


~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Sul, sul!
UWAGA!
Założyłam wczoraj nowego bloga, tym razem o kochanym Kiślu ^^ <3
Zaaapraaaszaaam: be strong for me <3
Wbijajcie na aska: w sumie to i tak najlepsze są truskawki <3 ^^
Czytasz --> komenuj! <3





4 komentarze:

  1. To się porobiło. Nie spodziewałam się czegoś takiego. Ciekawa jestem czy dziewczyna będzie chciała jakiś wyjaśnień od Janka.
    A to spotkanie na łące, kwiaty i pocałunek - słodkie takie i romantyczne =)

    Pozdrawiam mordko <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Ło Jezuu ;ooo Janka tata :o ;-; super rozdział :*

    OdpowiedzUsuń
  3. To się teraz porobiło. Extra rozdział :)

    http://fanfictionjdabrowsky.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń