środa, 8 kwietnia 2015

Rozdział 10

Łzy same cisnęły mi się do oczu. Pani Rembowiecka była dla mnie prawie jak mama. A co będzie z Maćkiem? Dlaczego oni?
-Kiedy...?
- Dzisiaj rano. Wypadek samochodowy. - Odpowiedziała moja rodzicielka, patrząc na mnie z żalem. Wiedziała jak się teraz czuje.
- Wyjeżdżamy jutro przed południem - Dodał tata i odszedł od stołu. Na pewno był tak samo załamany jak my, ale starał się tego nie okazywać. Dopiero po chwili zrozumiałam, że chodzi mu o pogrzeb. To oczywiste, musieliśmy jechać.
Poszłam w jego ślady i udałam się do swojego pokoju, gdzie od razu rzuciłam się na łóżko i zalałam łzami. To straszne. Bóg zabiera tylko te dobre osoby, które są dla nas ważne. Mimo wszystko byłam z nimi mocno związana. W głowie miałam ich obraz, wspomnienia... Ja, Maciek i jego mama robiący pizze, Tata z panem Michałem naprawiający mój rower, mama i pani Monika malujące paznokcie... Byli dla nas jak rodzina.
Nagle pomyślałam o moim przyjacielu. Co z nim? Jak się teraz czuje? Czy podoła temu wszystkiemu? Gdzie trafi? Rodzina zastępcza...? Na samą myśl o tym czułam ucisk w sercu.
Rozmyślałam o całej tej sytuacji, powoli oddając się w objęcia Morfeusza.

***

Rano wstałam bardzo niewyspana. Przypomniałam sobie wydarzenia poprzedniego wieczora, a po moim policzku popłynęła pojedyncza łza. Po chwili dołączyło do niej kilka innych. Niechętnie spojrzałam na swoje odbicie. Miałam opuchnięte oczy od płaczu i  poplątane włosy. Jęknęłam cicho i postanowiłam trochę się ogarnąć.
Stanęłam przed szafą i zaczęłam zastanawiać się, co ubrać. W sumie nie było to ważne, ale chciałam wyglądać dobrze. Ostatecznie wybrałam czarną, prostą sukienkę, ciemne rajstopy i lity w tym samym kolorze. Zerknęłam na zegarek; 9:30. Idealnie. Poszłam do łazienki wziąć szybki prysznic. Uwielbiałam ten moment, gdy gorące krople wody pieściły moją skórę. Założyłam przygotowany komplet. Spięłam wilgotne jeszcze włosy w koka 'podomkę' tak, żeby nie przeszkadzały mi przy malowaniu. Zrobiłam delikatny, wodoodporny makijaż i rozpuściłam włosy, dokładnie je rozczesując. Zerknęłam jeszcze raz w lustro. Nie wyglądałam najgorzej. Długie włosy okalały twarz, podkreślając moje rysy. Byłam gotowa. 
Zeszłam do salonu, gdzie na kanapie siedzieli rodzice. Byli zmartwieni, to zrozumiałe. Ale przeczucie mówiło mi, że nie chodzi tylko o pogrzeb. Niestety, moje obawy się potwierdziły.
- Możemy jechać. - odrzekłam, przyglądając się im badawczo.
- Jeszcze nie. - odpowiedział ojciec. - Usiądź, musimy porozmawiać.
- Co się stało? - Niepewnie zajęłam miejsce na przeciwko nich, oczekując jakiejkolwiek reakcji. 
- Nie wiem jak ci to powiedzieć... 
- Wprost.
- Okej. Mimo wszystko zawsze byliśmy i będziemy rodziną. Zawsze będziemy cię kochać. - zaczęła mama. Moje przerażenie nabierało na mocy. To wróżyło coś okropnego.
- Nie owijajmy w bawełnę. - wtrącił tata z poważną miną. Zawsze to on był opanowany w takich sprawach. - Zapewne wiesz, że dawniej Rembowieccy mieli problemy...
- Tak... - Wiedziałam. Chodziło o problem z alkoholem, a co za tym idzie - problemy finansowe. Na szczęście później z tego wybrnęli, przy pomocy rodziców. Ale co to miało do całej sytuacji?
- Kryzysową sytuację mieli po narodzinach Macieja. - kontynuował. - Dziecko to duży problem w takiej sytuacji... Tym bardziej gdy jest ich dwójka.
- Dwójka?! - Serce podskoczyło mi do gardła. Przecież Maciek był jedynakiem! Chyba że...Podejrzewałam co teraz powiedzą... poronienie, śmierć...Nigdy o tym nie wspominali. W sumie nie dziwię im się, to ciężki temat.
- Tak. Tylko nie myśl, że dziecko zmarło zaraz po urodzeniu, czy coś w tym stylu. - zaalarmowała mama, widząc mój wyraz twarzy. - Ono...Ona ma się bardzo dobrze... i... ona... siedzi w tym pomieszczeniu. 

To, co powiedziała dotarło do mnie dopiero po chwili. Początkowo patrzyłam na nich z tępym wyrazem twarzy, nic nie rozumiejąc. Później coś we mnie pękło. Ci ludzie... Okłamywali mnie. Przez całe 17 lat mojego życia. Żyłam w kłamstwie. Obrzydzali mnie. Nie mogłam na nich patrzyć. Nieświadoma tego, co robię wybiegłam na górę zamykając się w łazience. Usiadłam na podłodze, opierając się o drzwi. Moje policzki były już całe mokre. Zakryłam twarz dłońmi. Całe życie... A co z Rembolem? Czy on wiedział? W mojej głowie coś cały czas się tłukło. Podświadomość wydzierała się na całego... "Julka! Otwieraj!"
Nagle ocknęłam się i zauważyłam, że to nie podświadomość, tylko rodzice dobijają się do drzwi.
- Kochanie! Proszę, otwórz. Wszystko ci wyjaśnimy. - Prosiła mama drżącym głosem.
- okej... - Mruknęłam pod nosem powoli podnosząc się z podłogi. Nie mogłam tam tkwić całą wieczność. Leniwie przekręciłam zamek w drzwiach i wpuściłam ich do środka. Mama od razu porwała mnie w ramiona, jednak ja ją odpychałam. Zrezygnowana cofnęła się o krok i powiedziała:
- Masz rację, powinniśmy powiedzieć ci o tym wcześniej, ale zrozum, że to dla nas równie trudne jak dla ciebie. Pozwól nam wytłumaczyć to wszystko.
Zeszliśmy z powrotem do salonu. Złość powoli ustępowała miejsca żalowi. Właśnie okazuje się, że wszystko w co wierzyłam było kłamstwem. Ludzie którym ufałam - kłamcami. Choć to nie była ich wina.
- Jak już mówiłam, nasi przyjaciele mieli duże problemy. Ledwo nadążali z wychowaniem Maćka. A do tego dochodziły problemy finansowe. Wtedy pojawiłaś się ty. Monika całkowicie się załamała. Wszyscy wiedzieliśmy, że to już za wiele. Wtedy wpadliśmy na genialny pomysł. Postanowiliśmy cię zaadoptować. Wszystko szło dobrze...Do teraz. Choć oczywiście i tak musielibyśmy ci o tym powiedzieć. Prędzej czy później. Ale obawialiśmy się twojej reakcji.
- Przepraszam. - Wydukałam, rzucając jej się na szyję. Było mi wstyd za to, jak się zachowałam. Tak naprawdę powinnam im dziękować, a ja ich olałam.
- To nie twoja wina. - Odpowiedział ojciec klepiąc mnie po ramieniu.
- Ale co z Maćkiem?
- Nie domyślasz się? On zamieszka z nami. - odpowiedzieli, a pode mną ugięły się kolana...


~*~*~*~*~*~*~**~*~*~~*~*~*~*~*~*~*~*~*

Sul, sul!

Od dzisiaj rozdziały będą się pojawiać rzadziej, z powodu nauki itd. Rozumiecie ;-)

Szczerze mówiąc nie jestem zadowolona z tego rozdziału... ;/ Ale obiecuję, że następny będzie lepszy.

Oprócz tego bardzo mało udzielacie się w komentarzach.
Proszę, komentujcie, chociażby z anonima.
Oczywiście zapraszam na aska ;***

Narka mordki! ;3 =)













4 komentarze:

  1. Ja Cię kręcę, ale mi smutno teraz. Tak mi żal Maćka. A to co się dowiedziała dziewczyna. Przez 17 lat wychowywali ją rodzice zastępczy. Nie ma to jak się dowiedzieć prawy po śmierci biologicznych rodziców. Mam nadzieję, że szybko się z tym pogodzi.

    Pozdrawiam mordko i zapraszam do mnie: http://jednozdarzenie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. To jest genialne pisz dalej dziewczyno mam nadzieje ze next jak najszybciej sie pojawi ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. No nieźle ;oo nie spodziewałam się tego! Świetny jest, mordo :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Jejuu :C ej, bo mi teraz jest smutno XD żal mi ich, na początku myślałam, że to właśnie Maciek i Julia będą razem, a tu taki.... szok o.O XD

    Pozdrawiam ;3

    OdpowiedzUsuń