czwartek, 30 kwietnia 2015

Rozdział 29

Następnego dnia wyszłam ze szpitala. Pomimo, że powinnam się radować, nie było mi do śmiechu. Wyjaśniłam całą tą sytuację z mamą. Okazało się, że to prawda. Ale co z Jasiem? Czy naprawdę będę musiała zrobić coś tak okropnego...?
- Zastosuj moją metodę. - poradził mi pewnego razu Maciek. Wiedział, że bardzo cierpię, dlatego teraz starał się mnie wspierać.
- Jaką?
- Najpierw przedstaw mu całą sytuację z innej perspektywy, zadawaj mu pytanie, przez które zrozumie, że życie toczy się dalej...
- Maciek. - przerwałam mu ze łzami w oczach. Nie wytrzymywałam już tego wszystkiego. - Już raz straciłam wszystkich przyjaciół. Nie chcę znowu tego przeżywać.
- Wiem... przykro mi. - popatrzył na mnie z żalem. Wiem, że chciałby mi pomóc... gdyby tylko mógł...
Musiałam w końcu porozmawiać z Jankiem. Nie chciałam tego. Ale nie mogłam odciągać tego w nieskończoność. W końcu przyszedł ten dzień...
- Cześć, ska.. Jasiu - poprawiłam się. Lepiej, jeżeli pogodzę się z tym teraz i oddalę się od niego. Może mniej go zranię.
- Coś nie tak? - zapytał niepewnie, zaspanym głosem. Głupia ja. Dopiero 7:00.
- Obudziłam cię, przepraszam.
- Mniejsza. O co chodzi?
- Możemy się spotkać?
- Teraz?
- Nie.. - zawahałam się. "nigdy" miałam ochotę powiedzieć, jednak zamiast tego zaproponowałam:
- Za dwie godziny na Naszej Łące?
- Okej. - rozłączyłam się, zanim zdążył cokolwiek dodać. Z moich oczu popłynęły łzy. Już któryś raz tego dnia. Poszłam do łazienki wziąć odprężającą kąpiel. Przelotnie zerknęłam w lustro. Miałam podkrążone oczy i martwy wyraz twarzy. Nie dziwiło mnie to, nie spałam całą noc. Wzięłam z szafy pierwsze lepsze jeansy i t-shirt. Chciałam wyglądać w miarę... obojętnie? Tak będzie lepiej. Ostatecznie zrezygnowałam nawet z makijażu.
Z domu wyszłam o 8:55. Zamierzałam odwlekać tę chwilę.
Naturalnie, spóźniłam się. Na widok Jasia poczułam ucisk w dołku. Nie chcę żyć bez niego.
- Cześć, słonko - Dał mi całusa na powitanie, jednak ja go nie odwzajemniłam. Skrzywił się i popatrzył na mnie. - coś jest bardzo nie tak.
- Musimy szczerze porozmawiać. - nie czekając na jego reakcje usiadłam przy głazie. Przycupnął obok i wpatrywał się we mnie. Próbował objąć mnie ramieniem, ale się odsunęłam. Ze smutkiem cofnął rękę.
- Więc?
- My.. - przełknęłam gulę w gardle. - musimy zerwać. - wydukałam, a z moich oczu popłynęły łzy.
Przez chwilę nic nie odpowiadał, tylko patrzył przed siebie. Gdy w końcu przemówił jego głos nie wyrażał żadnych emocji:
- Znudziłem ci się. Rozumiem.
- Nie, to nie tak.
- A jak? - w końcu na mnie spojrzał. Wydawało mi się, albo jego oczy były zaszklone. Przecież on nigdy nie płakał.
Nie mogłam powiedzieć mu prawdy. Nie teraz. Zamiast tego mruknęłam:
- To nie tak.
Między nami nastała niezręczna cisza.. Chciałabym ją przerwać, przytulić go, wpić się z jego usta... ostatni raz.
- Tak będzie lepiej. - pomyślałam. W końcu Jaś przerwał milczenie:
- Zaufałem ci. Myślałem, że czujesz do mnie to co ja do ciebie. Powierzyłem ci mój sekret. A ty po prostu masz to w dupie. Masz w dupie MNIE - zabolało. Do moich oczu napłynęła nowa partia łez. Nie hamowałam ich. Poderwałam się do góry, z lekkim jękiem. Zapomniałam o ciążącym na mojej nodze gipsie.
- Cicho bądź! To nie prawda!
- To ty bądź cicho. - przerwał mi ostro, też wstając. - myślałem, że to uczucie jest szczere, prawdziwe. Oszukałaś mnie. Byłem taki naiwny...
- Czy ty do chuja nie rozumiesz?! - wybuchłam. Żal przerodził się w gniew. Jak on może mnie o to osądzać! Czy on nie wie, że jest mi równie ciężko?! - Nie widzisz, że to dla mnie ciężkie?! Kocham cię! Najbardziej na świecie! Ostatnie czego chcę to zranić Cię! To nie jest moja decyzja!
- A niby kurwa czyja?!
- Mojej matki. - spojrzałam na niego. Trochę ochłonęłam. Miałam wyrzuty sumienia.
- Zabroniła nam się spotykać?
- To nie tak.
- Dowiem się w końcu o co chodzi? - zapytał zniecierpliwiony.
- Ja... - przełknęłam gulę w gardle. - wyprowadzam się...


Sul, sul!
Z góry przepraszam za przekleństwa, ale jakoś tak noo... xdd Mam nadzieję, że nie będziecie o to źli ;3
Wbijajcie na aska: klik ^^
Komentujcie <3
Dziękuję <3 <3 <3

środa, 29 kwietnia 2015

Rozdział 28

- To trwa już za długo. - do moich uszu docierały strzępy stłumionych rozmów. Bardzo odległych. Tak jest już od dłuższego czasu. "czy na pewno nic jej nie jest?" "czy nic ją nie boli?" "skrzywiła się, coś ją boli!" "Doktorze!"... Ciągle to samo. Czuję się, jakbym była pod wodą, a głosy dochodziły z lądu. "powinna się obudzić". Nie, nie powinnam. Tu mi jest dobrze. Dryfuję, jestem wolna. Mogę wszystko, nic nie muszę. Jestem wszystkim i niczym jednocześnie. Czy tak wygląda śmierć?
Mimo że jest tu nieziemsko, czuję pustkę.  Nie ma tu Jego. Choć wiem, że jest przy mnie ciałem, nie ma go ze mną duszą. Słyszę jego głos najczęściej, czasami czuję dotyk... jego dotyk... ale nie czuję go przy mnie. Nie dryfuje ze mną.
Mam dość. Chcę wrócić. Powoli pnę się do góry... już niedaleko. Delikatnie przebijam się nad taflę wody...
Powoli dochodzę do siebie. Głosy nie są już stłumione. Mogę je rozróżnić; mama, Maciek i On...
- Budzi się! - krzyknął uradowany Jaś. Poczułam ciężar na dłoni. "złapał cię za rękę" podpowiadała moja podświadomość.
Powoli odnalazłam drogę do moich powiek. Podniosłam je, niespiesznie; najpierw jedna... później druga.
Oślepiło mnie blade światło. Wszędzie było biało. Obok mnie pikało nieznośne urządzenie. Szpital. No nie.
- Kochanie? - przeniosłam wzrok na Jasia. Wpatrywał się we mnie natarczywie. Miał podkrążone oczy i szary odcień skóry. Wyglądał na wykończonego.
- Jestem... - odpowiedziałam słabym głosem. - co się stało?
- Wypadek. - wyręczyła Janka mama. Podeszła do mnie i złapała za drugą rękę. Miała na głowie opatrunek, była w szlafroku. - Jak się czujesz?
- Bywało lepiej. - skrzywiłam się, oglądając swoje ciało. Prawą nogę okalał ciężki gips. - a co z tobą?
- Nic takiego. - próbowała się uśmiechnąć, jednak wyszedł z tego okropny grymas. - Kochanie ja... przepraszam... byłam taka głupia...
- To nie twoja wina. - przerwałam jej. Szczerze, nie miałam ochoty  słuchać jej tłumaczeń.

W szpitalu spędziłam kolejne trzy dni. Na szczęście nie stało się nic poważnego: złamana noga i dużo siniaków. Bywało gorzej.
Często odwiedzali mnie znajomi. Najczęściej był to oczywiście Jaś, mama i Maciek. Równie często wpadała Łucja.
Okazało się, że cały wypadek był sprawką mamy. Jechała pod wpływem alkoholu.
W czasie wizyt panowała przyjemna atmosfera. Wszyscy byli uśmiechnięci... no, prawie... Jaś bardzo się martwił, choć nie miał o co. Ale to nie on zwracał moją uwagę. To Maciek. Był taki... przygaszony. Niekiedy próbowałam dowiedzieć się o co chodzi, jednak on zbywał mnie machnięciem ręki. W końcu nadarzyła się idealna okazja.
- Maciek, musimy porozmawiać. - powiedziałam stanowczo. Chyba pierwszy raz od wielu dni byliśmy sam na sam.
- O czym?
- Wiesz.
- Nie wiem. - udawał.
- Mów co się stało. - spojrzałam w jego śliczne, niebieskie oczy odzwierciedlające moje własne. Widziałam w nich ból i zmęczenie.
- Nic. - odwrócił wzrok.
- Taa... właśnie widzę.
- Nie odpuścisz. - stwierdził przysuwając sobie krzesło do łóżka. Usiadł na nim ciężko i oparł twarz na dłoniach.
- Nie. Widzę, że coś się dręczy.
- Lubisz Legnicę?
- Co to za pytanie? - spojrzałam na niego jak na idiotę. Co mu znowu odwala?
- Lubisz?
- Przecież wiesz, że tak.
- Jesteś do niej przywiązana. - to nie było już pytanie.
- O co ci kurde chodzi?
- Kochasz Jasia.
- Najbardziej na świecie.
- Nie chcesz go stracić.
- Maciek! Zaczynam się bać! Jasne, że nie!
Chłopak popatrzył na mnie z żalem i powiedział cicho:
- Niestety, będziesz musiała to zrobić.



Noo, to mamy kolejny rozdział =)
Zapraszam na aska: klik ^^
Wyrażajcie swoje opinie w komentarzach
Dzięki za czytanie <3 <3 <3

wtorek, 28 kwietnia 2015

Rozdział 27

Cisza zdawała się trwać wieczność.
- No więc..? Skąd się znacie? - zapytałam zirytowana. Jasiek w końcu oderwał wzrok od mojej mamy. Ta z ulgą wzięła głęboki oddech. Popatrzyła na niego błagalnie, jakby obawiała się jego odpowiedzi. Była ona wymijająca:
- Nie znamy. - kącik jego ust drgały. Udawał spokojnego, jednak wiedziałam że jest spięty. - Legnica to niewielkie miasto, często mijamy się na ulicy.
- Tak, tak. - zareagowała szybko mama. - to ty jesteś tym miłym chłopakiem, który zawsze mówi mi dzień dobry.
Kłamali to pewne. Tylko co ukrywali? skąd się znają?
- Lepiej pójdę do kuchni, popilnować kurczaka. - mruknęła mama. Widocznie chciała zejść nam z oczu. Szybko opuściła pomieszczenie. Wydawało mi się, albo słyszałam ciche "dziękuję", gdy mijała Jasia.
Przez resztę wieczoru panowała napięta atmosfera. Wszyscy byli małomówni. Oczywiście z wyjątkiem Maćka. On błaznował jak zawsze.
- Maciek! - przerwała mu w pewnym momencie mama. - zachowujesz się jak dziecko.
- Jestem nim - zrobił minę typu "to moje autka", jak przedszkolak.
- Już nie długo - zaśmiałam się. - przypomnę ci, że za tydzień masz osiemnastkę.
- O japierkwacze faktycznie - wytrzeszczył oczy. Czy on naprawdę zapomniał o własnych urodzinach?!
- No, stary to co planujesz? - wtrącił się Jaś. - ostra libacja alkoholowa? panienki? striptiz? konfrontacja z policją? a może Nowy York?
Wszyscy wybuchliśmy śmiechem.
- Niewiem. - odpowiedział mój brat, opanowując śmiech. - jedno jest pewne; to będzie niezapomniana noc.
Po skończonej kolacji spędziłam trochę czasu z Jankiem. Chciałabym, żeby został na noc. Żeby już nie odchodził. Niestety jest to niemożliwe. Ku mojemu zaskoczeniu, mama zdecydowała się odwieźć go do domu. Mi kazała zostać. Boję się. O czym rozmawiali...?

Tydzień później

Tydzień minął bardzo szybko; na przygotowaniach do osiemnastki Maćka. Postanowił urządzić je w klubie. Zaprosił nawet kumpli z Bydgoszczy: Kubę i Szymona. Zapowiada się niezła libacja. 
Rano wstałam bardzo wcześnie, o 7:00. Szybko włożyłam siwe dresy i czarną bokserkę. Zbiegłam na dół, gdzie zastałam mamę czytającą gazetę.
- Cześć, słonko, wyspałaś się? - zapytała z uśmiechem. Sprawa znajomości jej i Jasia umilkła, ale ja czułam że to tylko cisza przed burzą.
- Tak - odwzajemniłam uśmiech i sięgnęłam do lodówki po jogurt. - musimy jechać do klubu, upewnić się czy wszystko gotowe.
- Oczywiście. O 9:00 otwierają. Wtedy tam pojedziemy.
- Super. - wyjrzałam przez okno. Mimo wczesnej pory było już jasno i zapewne dosyć ciepło. - pójdę pobiegać.
Zabrałam z pokoju odtwarzacz MP3, słuchawki i zarzuciłam na siebie granatową bluzę. Wybiegłam z domu.
Moja trasa była prosta: dróżka leśna, przebiegająca przez Łąkę, a później skręcająca w stronę jeziora. Przebiegnięcie jej zajęło mi około godziny, więc gdy wróciłam była 8:30. Wzięłam szybki prysznic i przebrałam się w krótkie, jeansowe spodenki i luźną koszulkę. Postanowiłyśmy nie zwlekać i jechać do lokalu.
Na szczęście wszystko było dopięte na ostatni guzik. Jedyne co pozostało to dobra zabawa wieczorem.
W domu czekała na mnie duża niespodzianka. Nasi goście już dotarli.
- Ja chcę ją poznać pierwszy! - dobiegł do mnie głos chłopca. Był troszkę dziecinny.
- Spadaj, ja pierwszy! - odpowiedział mu drugi, w trochę lepszym stanie. Przekroczyłam próg i prawie od razu wpadłam w czyjeś objęcia
- Stary, ona ma chłopaka! - próbował przekrzyczeć ich Maciek. Na te słowa mój towarzysz odskoczył ode mnie jak oparzony. Parsknęłam śmiechem.
- Wybacz za niego, jest trochę nieogarnięty. - powiedział ze śmiechem drugi z nich, wychodząc z kuchni. Wyglądał na mniej więcej 15 lat.
Jak się okazało byli to owi koledzy mojego brata.
O 14:00 rozpoczęłam swoje przygotowania. Wyjęłam z szafy sukienkę z motywem galaxy i czarne szpilki, zakupione specjalnie na tę okazję. Udałam się do łazienki, wziąć gorący prysznic. Już drugi tego dnia, ale no cóż. Założyłam przygotowany zestaw i związałam włosy w luźnego koka. Zrobiłam mocny makijaż podkreślający moją urodę i rozpuściłam włosy. Postanowiłam zrobić delikatne loki. Oczywiście nie obyło się bez Maćka, wyjącego pod drzwiami litanie do Matki Boskiej, żebym tylko wyszła.
- Już kończę! - zawołałam ze śmiechem, przeglądając się ostatni raz w lustrze. Mój ubiór prezentował się mniej więcej tak:



Pospiesznie otworzyłam drzwi, co spowodowało upadek opierającego się o nie Macieja. Szybko podniósł się z ziemi. Popatrzył na mnie i powiedział:
- I przez to coś musiałem czekać 30 minut?
- Pff... - oburzyłam się.
- No żartuję, żartuję - wyszczerzył zęby w uśmiechu. - wyglądasz nieziemsko, siostrzyczko.
Zadowolona zeszłam na dół, gdzie czekali gotowi już chłopacy.
- No, no cudnie wyglądasz - pochwalił mnie Kuba.
- Szkoda, że nie dla nas - wtórował mu Szymon. Poczułam, że na moją twarz wyskakuje wielki rumieniec. Ukryłam twarz we włosach i poszłam do pokoju po torebkę.
Reszta gości miała czekać już na miejscu. Była to oczywiście cała ekipa (łącznie z Florkiem) i kilka innych osób, których imion nie pamiętam. Chwilę później przyszedł Jaś. Miał na sobie ciemne spodnie i koszulę w kratę.
- Wiesz, że wyglądasz bosko w koszulach? - zagaiłam całując go na powitanie.
- Oczywiście. - odwzajemnił pocałunek i razem weszliśmy do środka. Z głośników leciała głośna muzyka, wszędzie lały się drinki, a na parkiecie tańczyli chłopacy z ekipy i dziewczyny których nie znałam. Typowe dla urodzin Maćka.
Impreza była świetna. W sumie niewiele pamiętałam, ale i tak było super. Wszyscy cały czas podsuwali mi alkohol, choć wciąż jestem nieletnia. Zwykle odmawiałam... ale nie zawsze.
- Kochanie, może wróćmy już do domu. - próbował przekrzyczeć hałas Jaś.
- Niiiii... - przerwałam ziewając. Było już po 3:00 w nocy, byłam śpiąca.
- Może jednak?
- Masz rację... zadzwonię po mamę.
Nie miałam ochoty siedzieć tam na siłę. Wyszłam na zewnątrz i wybrałam numer mamy. Było to wyjątkowo trudne ze względu na to, że wzrok miałam zamglony, a fakty dochodziły do mnie w lekkim opóźnieniu. Krócej mówiąc: byłam pijana.
Umówiłam się z nią pod klubem. Gdy odebrała, była lekko speszona...ciekawe gdzie jest...
Usiadłam na ławce i położyłam głowę na czymś miękkim. Zamknęłam oczy i zaczynałam odpływać.
Nie, nie. Jeszcze nie. Podniosłam się z trudem i rozejrzałam wokoło. Obok mnie siedział Jaś i lekko chichotał.
- Z czego się śmiejesz?
- Jesteś pijana.
- Nieee.. no, może trochę. - przyznałam, nie mając siły się kłócić.
- twoja mama za chwilę będzie. - powiedział, obejmując mnie. Siedzieliśmy w ciszy, aż w końcu usłyszałam warkot silnika. Chwiejnym krokiem podeszłam do auta.
- Dobranoc Misiu - pożegnałam się i wsiadłam do środka.
Nie miałam siły na rozmowę, dlatego po prostu zajęłam miejsce pasażera i oparłam się na łokciu. Znów odpływałam... w samochodzie unosił się odór alkoholu. A może tylko mi się wydawało?
Nagle stało się coś, czego nigdy bym się nie spodziewała...
Poczułam mocne szarpnięcie, usłyszałam głośny huk i dźwięk klaksonu. Dopiero później dotarł do mnie rwący ból w całym ciele...





Sul, sul! <3
Tak w sumie to nie wiem co napisać... ;3
Dziękuję Wam za PONAD 10 000 WYŚWIETLEŃ <3
Jesteście najlepsi <3
Zapraszam na aska: Klik ^^
Wyrażajcie swoje opinie w komentarzach =)
Każdy komentarz to jeden banan na mojej twarzy =) ;**
Dziękuję <3









poniedziałek, 27 kwietnia 2015

Rozdział 26

Rano... a właściwie popołudniu obudziłam się bardzo zmęczona... jak zwykle. Do późna czekałam na mamę. Tata wrócił niedługo po wyjściu Jasia. On też martwił się o mamę. Mówiła, że musisz odwiedzić koleżankę w jakiejś pilnej sprawie. Ale kto do jasnej cholery siedzi u znajomych do 2:00 w nocy?! W końcu wróciła. Była pijana. Czułam do niej obrzydzenie. Tata posłał jej żałosne spojrzenie poszedł spać. Na kanapę. O nie, to nie skończy się dobrze...

Kilka godzin później

- Cześć, kochanie. - Janek przytulił mnie na powitanie. Od razu zauważyłam, że ma dobry humor. W przeciwieństwie do mnie... rodzice nie odzywają się do siebie, bynajmniej gdy ja lub Maciek jesteśmy w pobliżu. Gdy wchodzimy do pokoju - milkną. Raz podsłuchałam strzępki ich rozmowy. Mówili coś o tajemnicach. Boję się o nich.
- Jesteś jakaś smutna. Co się stało? - z zamyślenia wyrwał mnie głos mojego chłopaka. Rozejrzałam się. Staliśmy obok Biedry, przytuleni, wśród tłumu innych ludzi.
- Chodźmy stąd. - pociągnęłam go w stronę naszej łąki. Szliśmy w ciszy.
- Tęskniłam za tym miejscem... - westchnęłam, układając się na trawie. Janek patrzył na mnie podejrzliwie.
- Mów, co się stało. - usiadł obok i chwycił w uścisk moją dłoń.
- Nic... to znaczy... chodzi o rodziców. - poprawiłam się, pod wpływem jego spojrzenia.
- Dlaczego?
- Kłócą się... nieważne, pewnie im przejdzie. - nie wierzyłam w to, ale nie chciałam mieszać go w sprawę.
- Na pewno - posłał mi kojący uśmiech i objął mnie. Siedzieliśmy tak w ciszy aż do zachodu słońca...
Gdy wróciłam do domu był już wieczór. Na wejściu potknęłam się o mały przedmiot na wycieraczce. Walizka. W mojej głowie zapaliło się ostrzegawcze światło. Dzieje się coś niedobrego. Bardzo niedobrego.
Wstałam z ziemi i otrzepałam spodnie, choć wcale nie były brudne. Odsunęłam dosyć ciężki przedmiot na bok i udałam się w stronę, z której dochodziły odgłosy kłótni.
- Brzydzę się tobą! - wrzeszczał tata, dziwnym głosem. Takim... pustym.
- To nie moja wina! - Łkała mama.
- A niby czyja?!
- Twoja!
- Wielkie nieba! Czy wy to słyszycie?! Może jeszcze powiesz mi, że to ja wpędziłem cię do łóżka tego faceta?!
- Nie spałam z nim!
- Taa, jasne! Nie masz tyle honoru, żeby przyznać się do tego co zrobiłaś?!
- Bo nic nie zrobiłam!
- Nie sprzeciwiaj mi się! - Usłyszałam kroki. O, nie. Muszę im przeszkodzić. Wparowałam do pokoju. Moim oczom ukazał się ojciec, z ręką wyciągniętą w stronę mamy. Chciał ją uderzyć.
- Stop! - w samą porę. Zawahał się i speszony cofnął się o krok.
- Córciu, proszę, nie mieszaj się. - powiedział głosem wypranym w wszelkich emocji.
- Będę się mieszać! - podniosłam głos.
- Nie. - popatrzył na mnie. Na jego twarzy malowało się zmęczenie. Zerwał się z miejsca i opuścił pokój.
- Przepraszam. - szepnął, mijając mnie. Więcej go nie widziałam...


Tydzień później

Od kłótni rodziców minął tydzień. Tata wyprowadził się, prawdopodobnie do kumpli. Mama często znikała z domu, żadna nowość. Tym razem jednak nie chodziła do pracy, tylko spotykała się z jakimiś facetami. Szczerze mówiąc nieraz czułam do niej obrzydzenie i wstyd. Mimo to, pragnęłam z jej strony uczucia... troski?
Na szczęście miałam Maćka i Jasia. Bardzo mnie wspierali w tej chwili. Oczywiście była też reszta ekipy, ale oni nie mieli o niczym pojęcia. W końcu byli w Warszawie u Eskacza.
- Jakie jest twoje marzenie? - zapytałam pewnego razu Jasia, gdy szliśmy wzdłuż brzegu jeziora.
- Moje? - przerwał na chwilę. - Poznać moją teściową. - wyszczerzył zęby w uśmiechu.
- Ty wiesz, to w sumie dobry pomysł. - odwzajemniłam uśmiech. - wpadniesz do nas jutro na kolacje?
- Okej... pod jednym warunkiem - spoważniał. - nie dopuścisz Maćka do garnków.
- No coś ty, nie jestem samobójcą. - zaczęliśmy się głośno śmiać.
- No, to jesteśmy umówieni - pocałowałam go w polik, a on od razu dobrał się do moich ust. Upadliśmy na ziemię, przez co jeszcze bardziej pogłębiliśmy śmiech. Janek położył się na plecach tak, że usiadłam na nim okrakiem. Całowaliśmy się namiętnie, gdy nagle poczułam ból w prawym boku...
Upadłam na trawę, przygnieciona czymś ciężkim, dużym i jasnym. Kręciło mi się w głowie od uderzenia. W tle słyszałam śmiech Jasia. Na twarzy poczułam coś ciepłego i mokrego... język, bleee! Odzyskałam świadomość i uświadomiłam sobie, że leży na mnie wielki labrador.
- Aaaa... - z moich ust wydobył się głośny pisk, przez co Janek zaczął jeszcze głośniej się śmiać. Pies niczego nieświadomy znów polizał mnie po twarzy.
- Ari, do nogi. - zawołał rozbawiony Jaś między atakami śmiechu. Stworzenie posłusznie wyswobodziło mnie spod swojego ciężaru i stanęło przy chłopaku. Ten pomógł mi wstać i z uśmiechem na twarzy powiedział:
- Widzę, że poznałaś już mojego przyjaciela. - popatrzyłam na niego wilkiem.
- Nie wiedziałam, że masz psa.
- Bo nie mam. - wyszczerzył zęby w uśmiechu. - To pies Martyny.
- Pff...
- Przepraszam. - Przytulił mnie mocno, a jego psi przyjaciel próbował do nas dołączyć. Wybuchliśmy głośnym śmiechem.
- Cześć, Ari - powiedziałam głaskając psa za uchem. Widocznie mu się to podobało...



Następnego dnia

- Proszę, mamo, zachowuj się. - rzuciłam w drodze do drzwi. Miałam na sobie krótką, kwiaciastą sukienkę. Mama wybrała na tę 'okazję' prostą, łososiową sukienkę. Swoją drogą wyglądała bardzo ładnie.
Rozległo się ponowne pukanie do drzwi. Pospiesznie je otworzyłam i aż zaparło mi dech w piersiach. Przede mną malowała się sylwetka chłopaka w brązowych spodniach i jeansowej koszuli. Wyglądał bosko. Jego reakcja była chyba podobna, bo przez chwilę staliśmy w milczeniu.
- wyglądasz nieziemsko - przerwał w końcu ciszę. W jego dłoni dostrzegłam bukiet kwiatów.
- Ty też - puściłam mu perskie oko. - Wejdź.
Udaliśmy się do salonu, gdzie czekała już mama z Maćkiem. Oboje odświętnie ubrani. Nie rozumiem czemu, ale mama bardzo przejmowała się dniem, w którym pozna mojego chłopaka.
- Mamo, to jest właśnie Janek. - powiedziałam, gdy weszliśmy do pomieszczenia. Jaś nagle stanął jak wryty, ściskając mocniej moją dłoń. Na jego twarzy dostrzegłam wściekłość. Zerknęłam na mamę. Jej reakcja była podobna, tylko że cechowała się przerażeniem. Przez chwilę panowała niezręczna cisza, aż w końcu przerwała ją matka, drżącym głosem:
- Wiem. Znamy się...


Sul, sul!
Wiem, dzisiejszy rozdział trochę taki dziadowy... przepraszam ;/
Co sądzicie o nowym wyglądzie bloga??? ;3
Ostatnio znów spadła wasza aktywność =(
Prooszę, komentujcie... T_T
Oprócz tego wbijajcie na aska ^^
Dzięki za czytanie <3 <3 <3



niedziela, 26 kwietnia 2015

Rozdział 25

Gdy wychodziłem od Julki było już późno po północy.
- Do zobaczenia - pocałowałem ją na pożegnanie.
- Na pewno nie chcesz zostać?
- Nie zostawię Mati samej - uśmiechnąłem się łobuzersko. - spotkamy się jeszcze dzisiaj. Śpij dobrze kochanie. - mówiąc to przekroczyłem próg domu. Noc była zimna. Tak naprawdę nie chciałem wracać. Wolałbym zostać przy Julii. Patrzeć jak zasypia... tulić ją do siebie.
- to niemożliwe. - mruknąłem i przyspieszyłem kroku. Wiedziałem co zastanę w domu; pijanego ojca śpiącego na kanapie przy włączonym telewizorze...jak zawsze. Jednak tym razem było inaczej.
Otworzyłem drzwi wejściowe. Musiałem użyć klucza, o dziwo były zamknięte. Dom był pusty i cichy. Nie licząc chrapania mojej siostry. Uśmiechnąłem się pod nosem. Zapomniałem już jak komicznie to brzmi w jej wykonaniu. Nagle ogarnęło mnie przerażenie. Gdzie jest ojciec? Zwykle wracał na noc do domu. Co się stało? martwiłem się o niego. Mimo wszystko to moja rodzina. Dawniej był normalny, troszczył się o nas. Po śmierci mamy zatracił się. Coraz więcej pił, aż w końcu stało się to codziennością. Początkowo było mi go żal, próbowałem mu pomóc. Później był tylko gniew. Tyle przez niego wycierpiałem...
Chwyciłem telefon, w celu skontaktowania się z nim, jednak w tej samej chwili usłyszałem przekręcanie zamka w drzwiach.
- Ja wcale nie jestem pijany, Anastazjo. - usłyszałem plączący się głos ojca. Cała troska odeszła, wróciła nienawiść.
- Oh, oczywiście że nie, Andrzeju. - zaśmiała się jego towarzyszka... towarzyszka?! Kobieta?! Czy on w końcu kogoś sobie znalazł?
Do salonu, chwiejnym krokiem weszła para ludzi. Na mojej twarzy pojawił się wielki banan.
- O, synu, już wróciłeś. - tata wyprostował się, przytulając swoją przyjaciółkę. - Anastazjo, to mój syn, Jan.
- Miło mi panią poznać - posłałem jej szelmowski uśmiech, a ona go odwzajemniła. Była nawet ładna, jak na swój wiek. Kogoś mi przypominała... nieważne.
- Cała przyjemność po mojej stronie.
- To ja nie będę państwu przeszkadzał. - usunąłem się z pokoju. Nie udałem się jednak do swojej sypialni, lecz przycupnąłem na schodach w celu podsłuchiwania. Wiem, że to trochę dziecinne ale ciekawiła mnie ta znajomość. Byłem zadowolony, od wielu lat ojciec z nikim się nie spotykał... chyba że z innymi menelami pod sklepem. A ta kobieta wydaje się być idealna dla niego, może wyciągnie go z nałogu.
- Ahh... te dzieci.. - wyrwał mnie z zamyślenia żeński głos. - jest taki podobny do mojej córeczki..
- Ona też jest wspaniała - wtórował jej tata. - jak ty - wybuchli śmiechem.
No proszę, jak wszystko dobrze pójdzie będę mieć nawet drugą siostrę. Zaśmiałem się w duchu na tę myśl. Taa jasne.
 Wróciłem do swojego pokoju i rzuciłem się na łóżko.
"Nie martw się, jestem już w domu ;*** <3" - wystukałem w wiadomości do Julki. 
"Super <3 Martwię się, moja mama wciąż nie wraca..." - odpowiedź przyszła prawie od razu. 
"Nie bój się. Mój ojciec też dopiero wrócił. 
Na pewno za chwilę będzie =) 
Idź spać, nie przemęczaj się ;* papa <3"
" Okej, dobranoc ;** <3 Kocham cię <3"
Z uśmiechem na twarzy położyłem się spać. Cieszę się, że mam kogoś takiego jak Julka. Usłyszałem odgłos zamykanych drzwi, zapewne Anastazja wraca do domu. Szkoda, wydaje się być bardzo miłą osobą...
Gdybym tylko wiedział kim była naprawdę....


Sul, sul!
Ostatecznie zmienię tło bloga =) Prawdopodobnie pojawi się ono niebawem 8)
Mam nadzieję, że rozdział wam się spodoba, przepraszam że taki krótki...
Jest trochę inny, pisany z perspektywy Jasia - jak pewnie się już domyśliliście ;p
Zapraszam na aska: klik ^^
Wyrażajcie swoje opinie, sugestie, rady w komentarzach =) To bardzo pomaga ;3
Dzięki za czytanie <3

sobota, 25 kwietnia 2015

Rozdział 24

Wszystko działo się bardzo szybko. W głowie huczały mi dwa słowa: "moja dziewczyna".Mężczyzna odsunął się ode mnie, a ja ciężko złapałam oddech i zaczęłam masować obolałe nadgarstki. Spojrzałam na Jasia. W jego oczach dostrzegłam nutkę... triumfu?
- Podejdź tu. - przywołał mnie do siebie. Powoli się do niego zbliżyłam, a on objął mnie ramieniem. Nie patrzył na mnie.Od jego dotyku przeszedł mnie dreszcz.
- Ostatnio pozwoliłem ci uciec. Tak to wykorzystujesz? - wycedził przez zęby.
- Nie wiedziałem. - odpowiedział speszony Kamil. Nagle stał się taki potulny.. pff..
- Uciekaj stąd. - chłopak pospiesznie wykonał rozkaz. Gdy tylko zniknął z pola widzenia, Janek mnie puścił. Zerknęłam na niego zdziwiona. Wyglądał jakby bił się z myślami. W końcu powiedział cicho:
- Powinnaś na siebie uważać. - i odszedł.
Wpatrywałam się w jego plecy powoli trawiąc całą tą sytuację. "Zamierzasz się poddać?" "nigdy." Nigdy...
Zerwałam się do biegu i dogoniłam chłopaka. Złapałam go za nadgarstek.
- Jasiu... ja.. ten.. no... - nie umiałam się wysłowić. - dziękuję. - powiedziałam w końcu z trudem. - Obiecuję ci, że zniknę z twojego życia. Ale dziękuję za to, że dzięki tobie nabrało ono sensu. Przepraszam...
Tym razem to on był zdziwiony. W jego oczach widziałam... ból? Westchnęłam i już miałam odejść, gdy ciszę przerwał jego głos.
- To ja przepraszam... - wyszeptał. Odwróciłam się, lustrując jego twarz. Jego piękną twarz, którą znałam już na pamięć.
- Jak to?
- Bo ja... - odwrócił wzrok. Albo mi się wydawało, albo był czymś zawstydzony. - Rozmawiałem... z Darkiem... Dzisiaj.
- Nie... - Na mojej twarzy zabłąkał cień uśmiechu. - czyli że...?
- TAK. Wierzę ci. - powiedział, znów zmniejszając przestrzeń między nami. - wiem, że jestem skończonym dupkiem i ciotą. Nie wierzyłem ci, tylko wierzyłem swojemu jebanemu przeczuciu. I wiem też, że teraz mnie nienawidzisz...
Nie wytrzymałam. Rzuciłam mu się w ramiona i zatkałam usta swoimi. Zaskoczony po chwili odwzajemnił pocałunek.
- Nigdy nie mogłabym cię znienawidzić. - wysapałam, gdy się od siebie oderwaliśmy. - Za bardzo cię kocham.
- Czyli że mi wybaczysz? - zapytał z niedowierzaniem, na co ja parsknęłam śmiechem.
- Oczywiście. - wyszczerzyłam zęby w uśmiechu i wtuliłam się w jego klatkę piersiową.
- Dziękuję... - westchnął. - ale czy nie uważasz, że są ciekawsze miejsca na spędzanie wspólnie czasu?
Miał rację. Wciąż tkwiliśmy w ciemnej uliczce. Ruszyliśmy wolno w stronę mojego domu.
- Ahh... 23:00... Idealny czas na spacery. - Mruknął i razem wybuchliśmy śmiechem.
- Czy Maciek jest w domu? - dodał.
- Taa..
- Muszę go przeprosić. - wydukał zażenowany.
Faktycznie. Gdy weszliśmy do domu spotkaliśmy się z podejrzanym spojrzeniem mojego brata.
- Ahh i znowu się zaczęło.. - wywrócił oczami - witaj ponownie, stary. - przybił piątkę Jankowi.
- Przepraszam za.. to... - powiedział mój chłopak. - ja... nie kontrolowałem się...
- Rozumiem, nie przejmuj się - uśmiechnął się łobuzersko, ukazując dziurę po wybitym zębie. Wszyscy wybuchliśmy głośnym śmiechem. - zapewniłeś mi tylko hajsy od zębowej wróżki.
- Szczerbaty... - mruknęłam i poszłam do swojego pokoju. Jaś porozmawiał jeszcze chwilę z Maciejem i dołączył do mnie. Gdy wszedł do pomieszczenia siedziałam na łóżku i czytałam książkę. Wyrwał mi ją z ręki i zrobił minę pedofila. Zaczęłam się głośno śmiać, aż bolały mnie poliki.
- Cooo roobimy? - specjalnie przeciągał głoski.
- Noo nie wiem. - usiadłam po turecku robiąc mu miejsce obok.
- Dzisiaj uratowałem ci życie. Chyba powinnaś mi się jakoś odwdzięczyć. - znowu ta mina, haha.
- Czy ty coś sugerujesz?
- Nie sugeruję. - powiedział poważnie. - Ja pragnę. - Zbliżył się do mnie bardzo blisko. Zaczął jeździć palcami po moim ramieniu, a w miejscach gdzie mnie dotykał czułam ogień. Zwarliśmy się w pocałunku. Był bardzo intensywny. Namiętny. Nagle poczułam jego dłonie na moich plecach, pod bluzką.
- Nie... - odsunęłam go delikatnie od siebie. - Jeszcze nie.
Westchnął ciężko i usiadł na drugim końcu łóżka. Mimo to nie puścił mojej ręki i delikatnie kreślił kółka na wierzchu dłoni.
- Okej... poczekam. - spojrzał mi w oczy. - Tak długo jak tylko dam radę, Ale obiecuję ci, mam słabą wolę. - posłał mi łobuzerski uśmiech, a ja go odwzajemniłam. Cieszę się, że wszystko się ułożyło...



Mordki! Zastanawiam się nad zmianą wyglądu bloga =)
Głosujcie w ankiecie --> http://strawpoll.me/4203020

Mam nadzieję że rozdział wam się spodoba =)
Wbijajcie na aska:Klik ^^
KOMENTUJCIE <3

piątek, 24 kwietnia 2015

Rozdział 23

Dni mijały szybko. Były takie puste... bez niego. W prawdzie Maciek próbował poprawić mi humor... to nic nie dawało. Był taki kochany. Miałam wyrzuty sumienia, przeze mnie pokłócił się z Jasiem. Mało tego! Pobili się!
- Co ci się stało?! - zapytałam przerażona, gdy wszedł do domu cały zakrwawiony.
- To nic. - odpowiedział z trudem siląc się na uśmiech, ale wyszedł z niego dziwny grymas.
- Taa jasne, a to coś to ketchup, ta?
- Nie.. - mruknął zbierając trochę krwi z rany na skroni i wsadził palec do ust... - smakuje trochę gorzej.
- Debil - pokręciłam głowa ze zrezygnowaniem i poszłam po apteczkę.
- Byłem u Jana - wyznał, gdy opatrywałam mu ranę na głowie. Skrzywił się, gdy delikatnie dotknęłam jego nosa.
- To on ci to zrobił? Dlaczego.
- Jest silny. Może tego po nim nie widać. - wycedził przez zęby. - próbowałem mu to wytłumaczyć a on.. wpadł w szał.
- Nie wierzę... - Cofnęłam się o krok, żeby mieć dobry widok na jego twarz.
- To nic.. - Odwrócił wzrok..- On był... pijany... - wypowiedział szeptem. Poczułam ucisk w żołądku. On nigdy nie pił... brzydził się tym. Co jeżeli skończy jak ojciec?
- Boże... - wymsknęło mi się. Nogi się pode mną ugięły. Zajęłam krzesło obok.
- Nie martw się. To na pewno tylko jednorazowe.
- Mam nadzieję. - chłopak popatrzył na mnie ze strachem w oczach.
- Nadal go kochasz?
- Tak..
- Zamierzasz się poddać?
- Nigdy... - spojrzałam mu w oczy. Wiedziałam że mnie zrozumie.
- Już czuję się lepiej. - Odszedł, nie spoglądając na mnie. Postanowiłam się czymś zająć, dlatego posprzątałam cały dom. Zmęczona rzuciłam się na łóżko, był już wieczór. Prawie zasypiałam, gdy doszedł mnie głos Maćka.
- Nie musiałaś sprzątać...
- Chciałam. - otrząsnęłam się ze zmęczenia. - chciałam się czymś zająć, a w końcu mama nie ma kiedy... cały czas pracuje.
- Ehhh. - westchnął i przycupnął obok mnie. Usiadłam po turecku, wpatrując się w niego. - za chwilę pozwolę ci iść spać, tylko coś ci zasugeruję.
- Cooo...?
- Masz plany na jutro? - zapytał z tajemniczą miną.
- Nie, a o co chodzi.
- Wiesz o tym, że Majka ma urodziny? Przydałoby ci się ją odwiedzić.
- Zapomniałam! - Udarłam się zaskoczona. Jak mogłam zapomnieć o jej urodzinach?! ugh...
- Nie wszystko stracone. Kupisz jej prezent i udasz, że pamiętałaś, ale chciałaś zrobić jej niespodziankę. - posłał mi pocieszycielski uśmiech, a ja go odwzajemniłam.
Takim oto cudem, szłam właśnie przez miasto w krótkiej, kwiaciastej sukience i litach na wysokim obcasie. Umówiłam się z Łucją i Zuzką pod domem Majki. Zamierzałyśmy udawać że zapomniałyśmy o jej urodzinach, a później wbić jej na chatę. Niespodzianka się udała.
Cały wieczór spędziłyśmy oglądając filmy i obżerając się chipsami. Gdy zbliżała się 22:00 postanowiłam wracać do domu. Łucja i Zuza zostały u niej na noc, jednak ja wolałam wrócić do domu.Nie chciałam sprawiać jej kłopotu, choć zapewniała że tak nie jest. Po prostu najlepiej czuję się w swoim łóżku. Było już ciemno, dlatego trochę się cykałam.
- Zostań, proszę. - Nalegała Marysia, gdy wkładałam kurtkę. - Jest za późno na to, żebyś szła sama.
- To niedaleko. - próbowałam się uśmiechnąć i udawać, że wszystko jest okej, jednak nogi miałam jak z waty.
- Zadzwoń, gdy wrócisz. - przytuliła mnie na pożegnanie i opuściłam mieszkanie.
Na zewnątrz było zimno. Otuliłam się lepiej kurtką i pięłam się dalej.
- To tylko kilka przecznic... - mruczałam pod nosem, próbując wmówić sobie że tak jest. Tak naprawdę czekał mnie 20 minutowy spacer. A raczej marsz pełen niespokojnego oglądania się za siebie. Nie zamierzałam iść tak długo, więc skręciłam w uliczkę za zapleczem biedronki. Była ona mało uczęszczana, więc było to ryzykowne... ale skracało drogę o połowę. Spiesznie, prawie truchtem dążyłam do jej końca, gdy usłyszałam za sobą kroki. Spojrzałam w tą stronę. Ujrzałam sylwetkę barczystego mężczyzny. Serce podskoczyło mi do gardła. Był coraz bliżej. Przyspieszyłam kroku, jednak to niewiele dało.
- Co taka ślicznotka robi sama w takim miejscu? - Zawołał niskim barytonem, od którego przeszył mnie dreszcz. Rozpoznałabym go wszędzie. Obróciłam się na pięcie.
- Co tu robisz? - wycedziłam przez zęby. Nie mogłam ukazać mu swojego strachu.
- Poznajesz mnie? - mruknął widocznie zadowolony. Zbliżył się do mnie i chwycił za nadgarstek. Próbowałam się wyrwać, jednak był zbyt silny. Wspomnienia wdarły się do mojej głowy. Lubin. Ciemna uliczka. Nieznajomy napierający na mnie całym ciałem. Ból. Jaś...
- Kamil... - wyszeptałam przerażona.
- Chyba czegoś nie dokończyliśmy... - mruknął uwodzicielskim tonem, od którego miałam ochotę zwrócić wszystkie zjedzone dzisiaj chipsy. Popchnął mnie na pobliską ścianę i unieruchomił.
- Puść mnie! - wrzeszczałam.
- Podoba ci się to... - mruczał, całując moją szyję. Próbowałam go odepchnąć. Bezskutecznie.
- Puszczaj!!!
- Chyba kazała ci ją zostawić. - Zabrzmiał inny głos z ciemności. Serce podeszło mi do gardła, a ręce zaczęły się jeszcze bardziej trząść. Z moich oczu popłynęły łzy.
- Spadaj gówniarzu. - udarł się mój oprawca.
- Nie.
- Nie dotyczy cię to, więc lepiej spadaj bo i tobie się dostanie. Nie znasz jej to się odpierdol!!!
- Dotyczy... - powiedziała gorzko postać. - Bo tak się składa, przyjacielu, że trafiłeś na moją dziewczynę. - mruknął wychodząc z cienia... Jaś.



Mordki!
Niedawno wybiło nam 8 000 wyświetleń!!!
Jesteście wspaniali, dziękuję <3 <3 <3
Wbijajcie na aska: klik ^^
KOMENTUJCIE <3







czwartek, 23 kwietnia 2015

Rozdział 22

Darek okazał się być bardzo miłym chłopakiem. Długo siedzieliśmy w kawiarence, pijąc kawę.
- Chyba muszę już iść. - powiedziałam nagle.
- Okej, odprowadzę cię. - odparł ochoczo i odeszliśmy od stolika.
- Niee... lepiej nie. - powiedziałam zmieszana.
- Jak uważasz. - powiedział ze smutną minką. Przez chwilę staliśmy wpatrując się sobie w oczy. Jego niebieskie paczadła były coraz bliżej i bliżej... Nagle zdałam sobie sprawę z tego, co zamierza i odskoczyłam wystraszona.
- Darek, ja mam chłopaka! - wykrzyknęłam, nie za głośno żeby nikt nie usłyszał.
- Naprawdę? Ojejku... poroniona sytuacja... - mruknął zdezorientowany. - przepraszam, nie wiedziałem... po prostu.. bardzo miło mi się z tobą rozmawiało i myślałem...
- Nie ma sprawy - przerwałam mu speszona. - lepiej już pójdę.
- Okej, pa. - to on odszedł pierwszy. Nagle poczułam wibracje w kieszeni. "4 nieodebrane połączenia od: Jaś <3 <3<3" "2 nowe wiadomości" Zdziwiona stuknęłam w powiadomienie i odczytałam dwa sms'y od mojego chłopaka. Stanęłam jak wryta. Pierwszy wyglądał normalnie: "Cześć misiu, doszłaś już? ;***" Jednak drugi sprawił, że poczułam ucisk w dołku. "NIENAWIDZĘ CIĘ! JESTEŚ NIKIM!". Zamknęłam oczy, jednak litery wypaliły na moich powiekach zdanie. Jesteś nikim. Co się stało?
Bez wahania wybrałam numer Jasia. Odebrał po dwóch sygnałach.
- Czego. - powiedział wrednym tonem, którego początkowo nie poznałam. Nigdy się tak do mnie nie odzywał.
- J-j-... - próbowałam powiedzieć. Przełknęłam gulę w gardle. Na policzkach czułam słony płyn. - Co się stało?
- Jeszcze pytasz?! Myślałaś, że się nie dowiem?!
- Nie dowiesz o czym? - stanęłam jak wryta. O co mu chodziło?
- Wracaj do swojego kochasia. - mruknął z żalem.
- Kochasia?! Janek, to nie tak! - wrzasnęłam, jednak on już się rozłączył. Opadłam na ziemię i schowałam twarz w dłoniach. Mijali mnie ludzie i patrzyli jak na wariatkę, ale teraz to się nie liczyło. Liczył się ból. Ten psychiczny, nie do wytrzymania. Dlaczego on mnie o to podejrzewa?! O jakiego kochasia chodzi?! O Darka? Przecież my nic...
- O nie... - mruknęłam prostując się. Janek musiał nas widzieć. Ale nie do końca. Teraz myśli że... że go pocałowałam...
Miałam ochotę zniknąć, zapaść się pod ziemię. Czemu ten świat jest taki niesprawiedliwy? Znów opadłam na ziemię i zaczęłam cicho łkać. Kilka razy ktoś zaproponował mi pomoc, ale nie zważałam na to. Po chwili byłam cała mokra. Nie od łez. Po prostu padał deszcz. Miałam to w dupie. Jedyne co czułam to ból. Cholerny ból w sercu, niemalże fizyczny. Siedziałam skulona na rogu kawiarni, częściowo zakryta wielkim drzewem. Nie chcę żyć...
- Julka! Julka, wstawaj do jasnej cholery, co z tobą?! - z zamyślenia wyrwał mnie głos. Znajomy, ale jednocześnie dziwnie odległy. Otworzyłam oczy, był już późny wieczór. Czy naprawdę siedziałam tu kilka godzin?!
- Maciek... - wydukałam z trudem. Byłam cała obolała. Moja psychika też.
- Ćśśś... nic nie mów. - powiedział kojąco, biorąc mnie na ręce. Bez sprzeciwu wtuliłam się w jego klatkę piersiową. Pachniał cudownie, piżmem. Wdychałam powietrze przesączone jego wspaniałymi perfumami, powoli poddając się zmęczeniu...

- Julia... - usłyszałam głos mojego brata. Widocznie był zmęczony. Z trudem podniosłam powieki. - jak się czujesz?
- lepiej... - wymruczałam. Wcale tak nie było.
- Byłem u Jasia. - na dźwięk tego imienia z moich oczu poleciały łzy. Dlaczego to tak boli? - przepraszam. - powiedział zauważając moją reakcję.
- Kontynuuj.
- Wszystko mi powiedział. - spuścił wzrok. - ale nie wierzę w to, co mówi. Czy to prawda.
- N-nie.. - odparłam zmieszana. Wolałam nawet nie myśleć, za kogo mnie teraz uważali.
- Więc jak to było?
- Wracałam od Jasia... w parku natknęłam się na chłopaka, który zostawił tam telefon... postanowiłam mu go oddać. On zaprosił mnie na kawę. Tak bardzo mnie prosił, że się z godziłam. W sumie był nawet spoko. Ale... później powiedziałam że muszę iść. Nagle zaczął się do mnie przysuwać... chciał mnie pocałować.
- Zgodziłaś się?! - udarł się zszokowany Maciej.
- Głupi jesteś?! Nie! Odepchnęłam go, ale widocznie.. Janek - z trudem wymówiłam to imie. - Nas zobaczył.
- To wiele wyjaśnia.. Musisz mu to wytłumaczyć!
- Wiem...
- Dzwoń. - podał mi telefon. Był nieugięty, więc w końcu wystukałam numer. Tak jak się spodziewałam, odrzucał połączenie. Próbowałam jeszcze dwa razy, żeby zaspokoić jęczącego obok mnie Maćka.
- Nie odbiera. - wycedziłam przez zęby.
- Napisz sms. - tak zrobiłam.Wystukałam krótką wiadomość. "spotkajmy się. Teraz. Wiesz gdzie."
- Idę. - powiedziałam tylko i wyszłam z domu. Miałam nadzieję, że chłopak zgodzi się i będzie na łące.
Był. Czekał. Jego twarz zakrywała maska obojętności.
- Czego chcesz, nie mam czasu. - powiedział pustym głosem.
- Jasiu... - szepnęłam czule. Nie mogłam uwierzyć w to, co się teraz dzieje.
- Nie nazywaj mnie tak. - wycedził przez zęby. - mów szybko o co chodzi.
- To naprawdę nie tak jak myślisz. - obraz przez chwilę się rozmazał. Postanowiłam być silna i otrzeć łzy. Nagle na jego twarzy pojawił się grymas...bólu? Ale po chwili maska znowu wróciła.
- Niby jak?!
- On... chciał mnie pocałować, przyznaję. - wydukałam, na co on tylko prychnął. - ale tego nie zrobił.
- Miałby zmarnować taką okazję? Już w to wierzę...
- Nie pozwo...
- Nie. - przerwał mi ostro. - nie masz nawet tyle honoru, żeby przyznać się do tego, co zrobiłaś. Ale rozumiem już dlaczego od razu posądziłaś MNIE o zdradę. Myślałaś, że to usprawiedliwiłoby cię.
- Jak możesz tak myśleć?!
- Zaufałem ci... myślałem że z końcu pokochałem kogoś z wzajemnością.Myliłem się. - każde słowo wypalało na moim sercu nową ranę. Jakby te stare nie bolały wystarczająco mocno. Spojrzałam na niego z bólem. - brzydzę się tobą. - splunął w moją stronę i odszedł.
- Nie odchodź... - próbowałam powiedzieć, jednak utrudniała mi to gula w gardle. Nawet się nie obejrzał. Chwilę późnej zniknął za ścianą drzew. Upadłam na kolana i zalałam się łzami...

Jestem nikim...




Zapraszam na aska: akuku ^^

KOMENTUJCIE <3

środa, 22 kwietnia 2015

Rozdział 21

Po dłuższej chwili oderwaliśmy się od siebie. Spojrzałam niepewnie na Jasia. Jego twarz promieniała.
-  Czyli, że mi wybaczysz?
- A czy kiedykolwiek byłem na ciebie zły?
- Nieeee - odpowiedziałam z miną niewiniątka.
- Więc, czy teraz mogę już przedstawić ci moją siostrę?
- Oczywiście - wyszczerzył zęby w uśmiechu i trzymając się za ręce ruszyliśmy w stronę jego domu.
Po drodze wpadliśmy do budki z lodami. Oczywiście nie obyło się bez odpału, dlatego ja postanowiłam stanąć nie zauważona z boku, a mój chłopak podszedł do budki.
- Witam, czy zrobi mi pani loda? - zapytał z niewinnym uśmiechem. Kobieta spojrzała na niego przerażona.
- Młodzieńcze, wstydziłbyś się! - wykrzyknęła po chwili.
- ekheem... - Janek udawał, że nie wie o co chodzi. - myślałem, że sprzedajecie tutaj lody... miałem ochotę na sorbet truskawkowy, a ty kochanie? - zapytał patrząc na mnie. Podeszłam do nich z promiennym uśmiechem.
- A idź pan! - powiedziała sprzedawczyni i wybuchła śmiechem. - co podać, dzieciaki?
- Przepraszam, mój chłopak często coś odwala - powiedziałam przepraszająco. Delektowałam się chwilą, w której mogłam nazwać Jasia moim chłopakiem. Niewątpliwie należał do mnie. Chłopak, za którym oglądały się wszystkie dziewczyny. Urodą wykraczający poza wszelkie normy. Był mój i tylko mój. - poproszę dwie gałki lodów miętowych i sorbet truskawkowy - wyrwałam się z zamyślenia.
- już się robi - zaserwowała nam swój firmowy uśmiech i oddaliła się w celu przyrządzenia deserów. Zajęliśmy wolny stolik obok. Janek usiadł obok mnie i złapał mnie za rękę. Wpatrywał się we mnie intensywnie, przez co poczułam rumieniec na swojej twarzy. Odwróciłam wzrok i padł on na grupkę dziewczyn po drugiej stronie drogi.
- Te dziewczyny ślinią się na twój widok - mruknęłam poirytowana
- Mają problem. - zerknęłam na niego zdziwiona. - ja ślinię się tylko na widok jednej ślicznotki. Siedzi obok mnie - wyjaśnił.
- Gdzie? - zaczęłam się rozglądać.
- O, tu. - chwycił palcami mój podbródek i zmusił do patrzenia na siebie. Starałam się nie utonąć w jego oczach. Było to prawie niemożliwe. Zresztą teraz nie miało to większego znaczenia, ponieważ chłopak przeszedł do ciekawszych czynności. Złożył na moich ustach głęboki, ale mimo to delikatny pocałunek. Zakręciło mi się w głowie. Dlaczego on na mnie tak działa? Gdy powoli się ode mnie odsunął słyszałam pomruki tamtych dziewczyn.
- Zazdroszczą ci - powiedział zadziornie Jasiek.
- Jakiś ty skromny. - parsknęłam śmiechem, ale po chwili dodałam:
- Mają czego.
W spokoju zjedliśmy lody i ruszyliśmy do jego domu. Znajdował się on bardzo niedaleko.
- Uważaj na nią... jest trochę dzi... - zaczął, gdy przekraczaliśmy próg domu, jednak nie dokończył, bo rzuciło się na nas małe, czarne coś.
- No nareszcie - dało się słyszeć cieniutki głosik. Dziewczyna odskoczyła od nas, jednak wciąż trzymała się blisko. - jestem Martyna, ale możesz mówić mi Mati - przedstawiła się, przytulając mnie. Zszokowana przyjrzałam się jej. Była niska, nawet niższa od Łucji. Miała długie, ciemne włosy i duże, brązowe oczy, takie same jak jej brat.
- Julka, miło poznać - odpowiedziałam z uśmiechem.
- Ohh, znam cię i to bardzo dobrze - zabrzmiał melodyczny śmiech dziewczyny. - Janek cały czas o tobie nawija.
Zerknęłam na jej brata i zauważyłam coś na jego twarzy. Czyżby rumieniec? Chłopak bez słowa dźgnął ją w bok łokciem.
- Aaał okej, okej, już mnie nie bij! - zawyła dziewczyna po czym zwróciła się do mnie: - Niech będzie, Janek wcale nie mówił o tym jaka jesteś wspaniała i piękna. I wcale nie dręczył mnie załamując się, że myślałaś, że cię zdradza. - sprostowała dziewczyna, widocznie przekomarzając się z bratem. Ten spojrzał na nią wilkiem. Dziewczyna zerwała się do biegu i już jej nie było.
- boi się mnie - zaśmiał się Janek i poszliśmy do jego pokoju. - Spokojnie siostrzyczko, możesz wyjść. Mam dzisiaj wyjątkowo dobry humor!
Dziewczyna niepewnie weszła do pomieszczenia. Zerknęła na nas i wydała z siebie długie "oooo". Nie dziwię jej się. Wyobrażałam sobie jak musieliśmy wyglądać; siedząc na łóżku, ja przycupnęłam na kolanach Jasia, a on czule mnie obejmował.
- ahh ci zakochańce... - mruknęła, siadając na krześle.
Reszta dnia minęła nam bardzo miło. Do czasu gdy do domu wrócił ich ojciec.
- niedobrze - mruknęła brunetka.
- Dlaczego?
- On nie może cię zobaczyć. Nie teraz.
W pewnym sensie ich rozumiałam. Sama nie miałam ochoty na konfrontację z pijanym mężczyzną, dlatego przy pomocy Jasia wymknęłam się z domu.
- A ty gdzie? - zapytałam, wkładając buty. Janek robił to samo.
- Odprowadzę cię, to oczywiste.
- Ni..
- Jaaaaneeeek - zagrzmiał głos pana Dąbrowskiego, na co jego syn się skrzywił.
- Idź, poradzę sobie - nalegałam, sięgając do klamki.
- No, okej... - powiedział niechętnie, po czym szybko pocałował mnie na pożegnanie. - już tęsknię.
- Ja też - posłałam mu miły uśmiech i wyszłam z domu.
Dzień był bardzo pogodny, dlatego postanowiłam przedłużyć spacer o wizytę w parku. Było tu dużo ludzi, jednak moją uwagę przykuł pewien wysoki blondyn. Właściwie nie on, a rzecz pozostawiona przez niego na ławce. Telefon. Musiał mu wypaść. Postanowiłam postąpić uczciwie i mu go oddać. Zabrałam przedmiot i ruszyłam za mężczyzną. Był mniej więcej w moim wieku. Miał krótko ścięte, jasne włosy. Był dobrze zbudowany. Po chwili go dogoniłam.
- Cześć, to chyba twoje - zagaiłam z promiennym uśmiechem, podając mu zgubę.
- Ojejku, faktycznie. Jestem mega niezdarą - zaśmiał się. - Nazywam się Darek.
- Jestem Julka.
- Czy w ramach podziękować dasz zaprosić się na kawę? - zapytał.
- Chyba nie powinnam... - pomyślałam o Janku.
- No nie daj się prosić - nalegał z miną zbitego pieska.
- No w sumie... czemu nie.


Perspektywa Jasia:

Ja wale... mój ojciec zawsze musi wszystko popsuć. Mam go już dosyć! A było tak miło...
Martwiłem się o Julkę, nie odpisywała na sms. Wiem, że to głupie, ale miałem wyrzuty sumienia. Powinienem ją odprowadzić. Nie wytrzymywałem już w domu, dlatego postanowiłem złożyć jej wizytę. Zbiegłem na dół po schodach. Ten pijak spał na kanapie, wokół niego walały się puszki po piwie. Waliło alkoholem. Z obrzydzeniem wybiegłem z domu. Mam dosyć takiego życia.
Byłem już prawie na miejscu, gdy moją uwagę przykuła para w kawiarence obok. Wysoki blondyn i dziewczyna o podobnym odcieniu włosów... piękna... moja...
Stanąłem jak wryty. To Julka. Ale co ona robiła z tym kolesiem?! Nagle odeszli od stolika widocznie się żegnali. Chłopak stanął do mnie tyłem. Nachylił się... Czy oni...
CAŁOWALI SIĘ! ;oo





Dzisiaj troszeeeczkę dłuższy, w ramach przeprosin, za brak wczorajszego =)
Piszcie co o nim sądzicie w komentarzach <3
Zapraszam na opowiadanie o Kisieeelku *-* <3
Wbijajcie na aska: Klik ^^

poniedziałek, 20 kwietnia 2015

Rozdział 20

Stałam jak wryta, niezdolna do żadnego ruchu. Para oderwała się od siebie, a chłopak spojrzał na mnie. Jego twarz promieniała. Nie mogłam na to patrzeć. Zaczęłam uciekać.Za sobą słyszałam krzyk Jasia.
- Julka, to nie tak jak myślisz! - próbował biec za mną, jednak ja byłam szybsza. Po chwili dał sobie spokój.
Zanim się obejrzałam, byłam już w domu. Nie zważając na nic pobiegłam do pokoju. Mama dalej spała, tym razem w sypialni. Zapewne zaniósł ją tam tata. To wspaniałe, jak bardzo się o nią troszczył. Chciałabym kiedyś doświadczyć takiej miłości. Prawdziwej.
- Jula, co się stało?! - do pokoju wparował wkurzony Maciej. Siedziałam w kącie, twarz chowałam w dłoniach.
- Idź stąd. - próbowałam powiedzieć, ale wyszedł z tego tylko dziwny odgłos.
- Mała, nie płacz, proszę. - płakałam? Widocznie tak. Chłopak usiadł obok i objął ramieniem. Wtuliłam się w jego klatkę piersiową.
- Czy to przez Janka? - zapytał.
- T-t-tak - wydukałam. Jego mięśnie się napięły. Nie widziałam jego twarzy, ale zapewne wykrzywił ją grymas złości.
- Co zrobił?
- O-o-on był z dz-d-dziewczyną - jęknęłam, zaczynając znowu szlochać. Przed oczami miałam obraz przytulającej się pary i uśmiech Janka, gdy się od niej oderwał.
- Janek?! - zapytał zdziwiony.
- Tak.
- To niemożliwe. - Wstał i zaczął chodzić po pokoju. Oparłam się o ścianę, żeby nie upaść.
- Znam go zbyt długo - rozmyślał na głos - to nie mógł być on. Jesteś pewna że to nie był nikt inny?
- To był on. - odpowiedziałam, także wstając. - na pewno.
- On nigdy nie zrobiłby czegoś takiego.
- Widocznie zrobił - mruknęłam pod nosem i położyłam się do łóżka. - Wyjdź, chcę iść spać.
- Dobrze. Ale proszę, nie zamartwiaj się tym. Ja to wyjaśnię. - powiedział, całując mnie w czoło na pożegnanie. - dobranoc, księżniczko.
Rozmyślając o wydarzeniach tego wieczora, powoli zasnęłam...

Znowu ta sama łąka. Znowu ten sam sen. A może jednak inny?
Stoję na Naszej łące. Teraz wywołuje ona ukłucie w sercu. Byłam taka naiwna...
Odwracam się do mojego towarzysza. Tym razem nie jest to Janek. To Maciek. Obejmuje mnie ramieniem, jak zwykle. Nie patrzy przy tym w moją stronę. Jego oczy skierowane są na postać schowaną w cieniu drzew. Przeciwnik zbliża się do nas. To jest Jaś. Serce podskakuje mi do gardła. W ręku Maćka zauważam broń. Tym razem się nie boję, nie jest mi żal. Dokładnie celuje. Janek patrzy na mnie z żalem w oczach. Odwracam wzrok. Huk. Gdy znów spoglądam na 'ukochanego' tonie w kałuży krwi. Czuję zimny dotyk metalu w dłoni. Spoglądam w dół. W ręce ściskam narzędzie zbrodni.
- To ty go zabiłaś. - mruczy cicho Maciek, przysuwając mnie do siebie. - teraz mamy spokój.
- Nnie! - Odpycham go od siebie i uciekam.
- Wstawaj - wrzeszczy za mną. - Julka do jasnej cholery!


Zrywam się na równe nogi. No, może nie do końca. Rozglądam się dookoła. To tylko sen...
- Wszystko okej? - Maciek nachyla się nade mną przerażony.
- Miałam zły sen... - wysapałam. Byłam mokra od potu.
- Śnił ci się Jasiek. - powiedział gorzko. - krzyczałaś
- Tak. Śniło mi się, że go zabiłeś - próbowałam się uśmiechnąć, jednak wyszedł z tego okropny grymas.
- Myślę, że zaczyna ci już odbijać. - cofnął się o krok. - idę zrobić śniadanie, a ty się ubierz.
Mój brat opuścił pomieszczenie a ja posłusznie zwlokłam się z łóżka. Stanęłam przed szafą. Nie miałam ochoty żyć, a co dopiero się stroić. Założyłam pierwsze lepsze szorty i T-shirt. Zeszłam na dół, skąd dochodził już zapach spalenizny.
- Coś ty wymyślił?!
- Chciałem tylko zrobić tosty... coś nie pykło - skrzywił się wyciągając czarne coś z tostera.
- Sama sobie poradzę - odpowiedziałam wyjmując mleko i płatki musli. - chyba pójdę się przejść.
- Dobrze ci to zrobi.
Po śniadaniu porwałam z pokoju słuchawki i wyszłam z domu. Pogoda była cudowna, dochodziło południe. Postanowiłam być twarda i ostatni raz udać się na Naszą Łąkę.
- Może go tam spotkam... - mruczała moja podświadomość.
- Oh, zamknij się! - warknęłam, tym razem na głos. Gadam sama ze sobą, czy coś ze mną jest nie tak?
Niespiesznie dotarłam na miejsce, jednak gdy już się tam znalazłam stanęłam jak wryta.
Na środku łąki rozsypane były płatki róż. Układały się w śliczne serce. W jego środku stało sześć kamieni, a do nich przymocowane sześć balonów z helem. Na każdym było jedno słowo. Łącznie składały się w jedno zdanie, które wywołało uśmiech na mojej twarzy:
To  była  moja  siostra  głuptasie  ♥

Upadłam na kolana i zalałam się łzami. Były to oczywiście łzy szczęścia. Jaka ja byłam głupia, przecież to było oczywiste!
- Wiedziałem, że cię tu spotkam - powiedział ze śmiechem Jaś, wychodząc zza ściany lasu. W ręce trzymał bukiet kwiatów. Od razu rzuciłam mu się w ramiona.
- Janek... przepraszam... byłam taka głupia - mruczałam między szlochami.
- Kochanie, przecież to nie twoja wina - czule pocałował mnie w czubek głowy
- Tak bardzo się napracowałeś.. Kocham cię. - Tylko na to było mnie stać. Byłam na siebie zła, że od razu osądziłam go o coś takiego. Teraz wiedziałam, że on nigdy nie zrobiłby mi takiego świństwa. 
- Okej - odpowiedział zadziornie, składając na moich ustach namiętny pocałunek, który mógłby trwać wieczność...




Hejoł! =)
Mam nadzieję, że rozdział wam się spodoba ;3
Zapraszam na moje opowiadanie o kiślu =)
I na aska: Klik ^^
Dzięki za czytanie! <3

niedziela, 19 kwietnia 2015

Liebster Blog Award #2

Jaa wale już druga nominacja hihi ^^ =D
Tym razem od: http://jednozdarzenie.blogspot.com/ Dziękuję <3

1. Ile masz lat?
 - 13 =) Jakoś się z tym nie kryję ;p
2. Czy masz jakąś rzecz związaną ze swoim ulubionym youtuberem?
 - Plakaty, ale to się nie liczy =D Oprócz tego juuż prawie koszulkę ;p Jest w drodze =D
3. Od kiedy piszesz swój blog?
  -  29 marca 2015 <3
4. Czy masz jakieś zwierzątko?
 - Pieska, rasy maltańczyk <3 Niko *-*
5. Człowiek, którego podziwiasz?
 - Tak w sumie to nie wiem ;p
6. Twój najlepszy życiowy sukces?
 - Dostałam się do szkoły muzycznej. I nie poddałam się, dalej do niej chodzę ;p =D
7. Jaki jest twój styl ubierania się?
 - Luźny. Jeansy, bluza. Nie lubię sukienek itp ;p
8. Za co lubisz swojego ulubionego youtubera?
 - Jest sobą. Zawsze potrafi mnie rozbawić. Nawet gdy sam ma gorszy dzień, nie okazuje tego. Zrobi wszystko dla swoich fanów i szanuje ich. <3
9. Co lub kto zachęciło cię do pisania bloga?
 - Jak już pisałam wcześniej, Zuzia =) Choć może nieświadomie hihi =D
10. Czy twoi znajomi wiedzą, że piszesz bloga?
 - Raczej nie. Nie chcę się z tym ujawniać. Choociaż chyba jedna osoba coś wie :3 Emila <3
11. Ile mniej więcej zajmuje ci pisanie rozdziału?
 - całokształt baardzo dużo =) Samo pisanie około 2-3 godzin ;p ale między tym muszę np. iść na kolację, pójdę gdzieś z przyjaciółką itd.. xdd

Tym razem nominuję:
 - http://friendshipormorejdabrowsky.blogspot.com/ <3
 - http://swiatrubby.blogspot.com/

A tak na dodatek: zdjęcie mojego Nikusia: <3

Liebster Blog Award

Baardzo bardzo dziękuję za nominację: http://opowiadanie-jdabrowsky.blogspot.com/ <3

1. Twoja pasja?
 - Muzyka. Głównie: Flet poprzeczny, gitara, keyboard ^^ <3 Szkoła muzyczna i te sprawy... =)
2. Lubisz czytać książki?
 - Baardzo <3
3. W jakich filmach gustujesz?
 - Romans, dramat, czasami komedie =)
4. Kim jest twój ulubiony YouTuber, oprócz Jasia?
 - W sumie to nie mam ulubionego. Głównie to Blow, bo był pierwszym którego oglądałam. Później Rezi, Naruciak, Karolek, Rembol, Kiślu (ogólnie Terefere) <3 *-*
5. Masz rodzeństwo?
 - Niestety... ;/ Starszy brat.
6. Dlaczego zaczęłaś pisać bloga?
 - W sumie to chciałam pokazać innym moje fantazje ;p Już dawno snułam w głowie różne opowiadania. Jedno z nich znalazło się tutaj. Trochę poprowadziła mnie do tego nuda. Bo były święta, nie miałam co robić hihi =D 
7. Co ci nasunęło pomysł, aby założyć bloga?
 - Szczerze mówiąc; TY - Zuziu :3 Zaczęłam czytać twojego bloga i pomyślałam, czemu nie? Postanowiłam zaryzykować i oto jestem =)
8. Co motywuje cię do napisania rozdziału?
 - Komentarze. Ale też ludzie na asku, pytaniami "kiedy rozdział' Może to głupie, ale wiem wtedy, że mooooże  ktoś czeka na ten rozdział i chce go przeczytać. To bardzo miłe =)

Jaaa sobie nominuję: 
http://from-musicto-love.blogspot.com/ <3
http://jednozdarzenie.blogspot.com/ <3

Pytania: 
1. Jakie jest twoje imie? Lubisz je? =)
2. Kiedy i jak zaczęła się twoja 'przygoda' z youtuberami?
3.  Co zmotywowało cię do założenia bloga?
4. Czy przed tym miałaś jakieś inne blogi? =)
5. Masz jakieś zwierzątko?
6. Jaki jest twój ulubiony typ filmików na yt (np. Minecraft, Q&a itd.)? ;p
7. Co najbardziej denerwuje cię w ludziach?
8. Jakie jest twoje największe marzenie? =)

sobota, 18 kwietnia 2015

Rozdział 19

Kolejne dni mijały szybko. Dużo czasu spędzałam z Jankiem, a jeszcze więcej z Maćkiem. Często spotykaliśmy się całą ekipą i graliśmy na ps'ie. Tak było i wtedy.
- Sul, sul! - Krzyczała Zuzia, już od progu.
- Mam nowy dodatek Simsów, gramy? - zawołała uradowana Majka, wchodząc za nią.
- Chłopaki, mam GTAV na pc, gramy? - zapytał Mati, przedrzeźniając ją.
- Najpierw musimy chyba porozmawiać - powiedział Staś, patrząc na Filipa, jakby chciał mu coś przekazać. Ten widocznie zrozumiał, bo opadł ciężko na fotel.
- To miała być niespodzianka, ale Staszek nalegał żeby wam powiedzieć.
- powiedzieć o czym? - zapytał Rembol, wchodząc do salonu.
- Wyjeżdżamy - wyszczerzył zęby Mati.
- Gdzie?
- Do Wawy, mamy zaproszenie od Florka.
- Super - bardzo spodobał mi się ten pomysł. Podeszłam do Janka i przytuliłam go.
- Co o tym sądzisz, skarbie?
- Nie jadę. - powiedział z żalem w oczach.
- Dlaczego? - spojrzał na mnie znacząco i zrozumiałam, że chodzi o jego ojca.
- Poza tym niedługo przyjeżdża ktoś dla mnie ważny. - posłał mi wymuszony uśmiech.
- Kto?
- Zobaczysz...

Miałam mętlik w głowie. Stanęłam przed wyborem: poznać kolejnego członka ekipy, a przy okazji zwiedzić miasto, w którym jeszcze nie byłam, albo zostać tutaj, ze swoim chłopakiem. Jak się okazało, decyzję podjęli za mnie rodzice.
- Ciociu, mamy do ciebie pytanie - zaczął Maciek, przy kolacji. Gdy z nami zamieszkał ustaliliśmy, że do rodziców będzie się zwracać 'ciocia', 'wujek'
- Co się stało, Maciusiu? - zapytała z ciepłym uśmiechem. Miała dzisiaj ciężki dzień, a mimo to starała się nam tego nie ukazywać. To wspaniałe. Ciekawe, czy mama Jasia też taka była...
- Mój kolega zaprosił całą ekipę do siebie, do Warszawy. Czy moglibyśmy jechać? - zrobił błagalną minkę, a ja się do  niego dołączyłam.
- Nie. - ucięła mama. Z jej twarzy zniknął uśmiech. Była zła. - Nie puszczę was samych do tak dużego miasta!
- Ale mamo.. - zaczęłam.
- Marsz do pokoju. - przerwała mi. Zdenerwowana wybiegłam z pomieszczenia. To straszne, ona nigdy taka nie była. Usiadłam na łóżku i schowałam twarz w dłoniach.
- mała, nie płacz - Maciek wszedł za mną i usiadł blisko mnie. Zdałam sobie sprawę, że po moje policzki są mokre od słonego płynu.
- Wiem, że to nic. - spojrzałam na niego. - ale... ona jeszcze nigdy na mnie nie krzyczała.
- rozumiem. To nie jej wina, miała ciężki dzień. - objął mnie ramieniem. Siedzieliśmy tak przez chwilę.
- Nie jesteś zły? - przerwałam ciszę.
- O co?
- Że przeze mnie nie spotkasz się z Florianem.
- To nie twoja wina - posłał mi pocieszycielski uśmiech. - pójdę zadzwonić do chłopaków i powiedzieć im, że nie jedziemy.
Opuścił pokój, a ja zostałam sama. Wzięłam telefon i wystukałam wiadomość do Janka:
"spokojnie, misiu, ja też nie jadę
                                           xoxo ;**"
Wzięłam do ręki aparat i zaczęłam przeglądać zdjęcia. Niektórych z nich nie poznałam. Zapewne zrobił je Jaś, gdy oddałam mu go na chwilę. Też były niezłe. Na wielu z nich byłam ja.
Gdy odłożyłam urządzenie, była już godzina 20:00. Spojrzałam na wyświetlacz. Brak odpowiedzi. Zdziwiło mnie to, bo Janek zawsze odpisywał. Coś musiało być nie tak. Nie zastanawiając się długo wzięłam kurtkę, narzuciłam ją na siebie i wyszłam z pokoju. Spacer dobrze mi zrobi. Wychodząc zapuściłam żurawia do salonu. Mama zasnęła na kanapie. Cisnęło mnie w dołku. Żałowałam tego, jak ją potraktowałam. Odgoniłam złe myśli i przekroczyłam próg domu. Było już zimno, ale nie zważając na to szłam dalej.
Po 15 minutach byłam już na osiedlu, gdzie mieszkał Jaś. W mroku zauważyłam sylwetkę mężczyzny. Rozpoznałam w nim mojego chłopaka. Stanęłam jak wryta. Nie był sam. Była z nim jakaś dziewczyna. Czule się obejmowali...







Sul, sul!
Ostatnio mało się udzielacie w komentarzach... T_T
Mam nadzieję, że to się poprawi ;p =)
Dziękuję wam za 5000 wyświetleń! To wspaniałe <3
Zapraszam na: moje drugie opowiadanie ^^ <3
Wbijajcie na aska: Klik ^^
I wg dziękuję za czytanie! <3

piątek, 17 kwietnia 2015

Rozdział 18

Stanęłam jak wryta. Spojrzałam na człowieka pod sklepem. Miał podarte ubrania, był brudny i widocznie pijany. Podśpiewywał jakąś melodie. Ludzie przechodzący obok patrzyli na niego z nienawiścią.
- Możesz odejść. - powiedział Janek z żalem w oczach.
- Nie. - powiedziałam ostro. Nie zostawię go.
- Wiem, co sobie myślisz. Pewnie czujesz do mnie obrzydzenie. Zerwiesz ze mną kontakt.
- Dlaczego? Przecież to nie twoja wina. To, kim jest twój ojciec nie ma wpływu na to kim jesteś TY.
- Chodźmy. - puścił moje słowa mimo uszu. Poprowadził mnie do dużego, białego domu obok. Wokół niego znajdował się duży ogród. Przeszliśmy przez śliczną, białą furtkę i podążyliśmy schodami do drzwi. Weszliśmy do środka. Moim oczom ukazał się cudowny hol. Zauroczona szłam dalej. Wokół było dużo drzwi. Na drugie piętro prowadziły duże, białe schody. Czułam się jakbym wylądowała w jakiejś bajce.
- Moja mama urządzała ten dom... może wyglądać trochę dziwnie. - powiedział zażenowany Janek.
- Mi się podoba - posłałam mu ciepły uśmiech. Ruszyliśmy na górę. Zatrzymaliśmy się przy ciemnych drzwiach na końcu korytarza.
- Mój pokój. - mruknął Jaś, puszczając mnie przodem. Weszłam do środka. Pomieszczenie bardzo kontrastowało z resztą mieszkania. Panowały w nim ciemne kolory, na ziemi leżał czarny dywan. Biurko stało przy ścianie obok drzwi, a na przeciwko niego znajdowała się wielka szafa. Mniej więcej tak wyobrażałam sobie jego pokój. Podeszłam do okna. Widać było z niego cały ogród i trochę okolicy. Zaciekawił mnie jasny punkt na dole. Była to niewielka altana. Wokół niej rosły róże i piął się bluszcz.
- To altana mojej mamy. Spędzała tam dużo czasu, pisała piosenki, grała... - wyjaśnił mój chłopak obejmując mnie od tyłu. Delikatnie przyłożył usta do czubka mojej głowy i zastygł w tej pozycji. Było to bardzo przyjemne.
- 'spędzała'? - zapytałam zaniepokojona.
- Ona.. nie żyje. - odpowiedział gorzko. - Nie mów, że jest ci przykro. Już się z tym pogodziłem. Była wspaniałą kobietą, odeszła gdy miałem 13 lat.
- To straszne...
- Nie mówmy o tym.
- okej. - Odwróciłam się do niego przodem. Był dużo wyższy ode mnie, więc musiałam wspiąć się na palce, żeby złożyć na jego ustach pocałunek.
- Cieszę się, że cię mam - uznał, gdy się od siebie oderwaliśmy. Usiadł na łóżku i wziął mnie na kolana. Przytuliłam się do niego.
- Grasz na gitarze? - zapytałam, zauważając instrument obok łóżka.
- Od ponad sześciu lat. Uczyła mnie mama. Była bardzo uzdolnioną osobą; grała na gitarze, pianinie i flecie poprzecznym. Do tego miała głos jak anioł. Wiesz, bardzo mi ją przypominasz.
- Żałuję, że nie miałam okazji jej poznać.
- Żałuj - posłał mi wymuszony uśmiech.
- Mam ochotę na jakiś film.
- Jaki?
- Gwiazd naszych wina - zrobiłam minę zbitego pieska, na co on westchnął ciężko i poszedł po laptopa.
Przy samym końcu jak zwykle się popłakałam. Janek przytulił mnie mocno i powiedział:
- spokojnie kochanie, gdy ja zachoruje na raka poproszę cię, żebyś kupiła mi papierosy. Nie będę taki głupi i nie pojadę po nie na CPN. W biedrze są tańsze - parsknęłam śmiechem.
- Jak już zachorujesz na raka, nie pozwolę ci na palenie.
- To tylko metafora - odpowiedział naśladując głos Gus'a.
- Kocham cię.
- Ja ciebie bardziej.
Przez chwilę siedzieliśmy w ciszy.
- Okay - powiedział zaczepnie.
- okay.
- okay.
- okay.
- OKAY. Więc to będzie nasze ' na zawsze' - Wyszczerzył zęby w uśmiechu.
- Okay. - odpowiedziałam ze śmiechem.


Zawsze marzyłam o tym, żeby przeżyć historię miłosną jak z bajki. Żeby poznać chłopaka, z którym przejdę przez wiele złych i dobrych przygód po to, by ostatecznie stwierdzić że to ten jedyny. Teraz wiem, że nie potrzebuję księcia z bajki. Wystarczy mi mój Jaś.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Sul, sul!
Dzisiaj trochę króciutko =)
Mam nadzieję, że wam się spodoba =)
Zapraszam na moje drugie FF: Klik ^^
Wyrażajcie swoje opinie w KOMENTARZACH <3
I wbijajcie na aska: naciśnij, wiem że chcesz ;3 <3

czwartek, 16 kwietnia 2015

Rozdział 17

Rano wstałam z bardzo dobrym humorem. Spojrzałam na telefon; była dopiero 8:00. Postanowiłam trochę pobiegać, dawno tego nie robiłam. Wbiłam się w siwe dresy, czarną bokserkę i zarzuciłam na to bluzę. Maciek jeszcze spał, rodzice byli już w pracy. No tak, odkąd znaleźli pracę we Wrocławiu nie było ich w domu całymi dniami. W sumie nie przeszkadzało mi to. Zawsze byłam uczona samodzielności.
Porwałam z kuchni butelkę wody i wyszłam na zewnątrz. Zapowiadał się piękny dzień. Ruszyłam polną dróżką, prowadzącą do jeziora. Widok był stąd cudowny. Postanowiłam sobie przyjść tu kiedyś z aparatem.
Usiadłam na brzegu. To dziwne, jak bardzo zmieniło się moje życie. Mam teraz przyjaciół, wspaniałego chłopaka, a nawet starszego brata. Legnica to był strzał w dziesiątkę.
Wróciłam do domu. Przebrałam się w krótkie spodenki i bluzkę z napisem 'keep calm and kolanami na ryj". Zamówiłam ją kiedyś w necie, spodobał mi się ten napis <3. Zerknęłam na wyświetlacz telefonu. 9:30. Nowa wiadomość od: Jaś <3 <3 <3. Otworzyłam skrzynkę odbiorczą.
- Wstawaj królewno :*
- Nie śpię ;** Byłam nad jeziorem ^^
Poszłam na dół, zrobić sobie śniadanie. Po chwili dostałam odpowiedź:
- Aktywnie <3 Jakie masz plany na dzisiaj?
- Jeszcze żadne, a co? :3 - wystukałam w klawiaturze.
Sms doszedł prawie od razu;
- Nasza Łąka, za 2 godziny.
Z bananem na twarzy wsypałam do miski płatki i wlałam mleko. Zjadłam pospiesznie i popędziłam do łazienki wziąć prysznic. Postanowiłam pozostać w tym stroju, ale zrobić do tego lekki makijaż. Delikatnie podkreśliłam oczy kredką i zamaskowałam niedoskonałości korektorem. Włosy związałam w koński ogon.
Na miejscu byłam przed czasem, ale jak się okazało Janek już na mnie czekał. Z bukietem kwiatów.
- Witaj, misiu.- dał mi buziaka w polik na powitanie - to dla ciebie.
- Dziękuję, są śliczne. - wzięłam od niego kwiaty.
- Śliczne jak ty - posłał mi flirciarski uśmiech.
Położyliśmy się na trawie. Oglądaliśmy chmury i dużo gadaliśmy. O nas. Dowiedziałam się, że Janek ma trzech starszych braci i siostrę, ale wszyscy się już wyprowadzili. Nie chciał mi zdradzić powodu.
- A co z twoimi rodzicami? Gdzie pracują? - zapytałam nagle. Usiadł wpatrując się w swoje dłonie. Z jego twarzy znikł uśmiech.
- Przepraszam, powiedziałam coś nie tak?
- To nie twoja wina... - mruknął. - nie rozmawiajmy o tym.
Przez następne kilka minut wciąż był przygnębiony i taki.. nieobecny. Martwiłam się o niego.
- Powinienem ci podziękować - powiedział nagle.
- Za co?
- Dzięki tobie znowu nauczyłem się kochać. Znowu komuś zaufałem. I nie żałuję. Dziękuję.
- Przecież to nie przeze mnie. Wiesz, że czuję do ciebie to samo?
- Tak... ale mimo wszystko czegoś się obawiam...
- czego?
- Że kiedyś odejdziesz i znowu zostanę sam.
- Nigdy. Będę przy tobie. Zawsze i na zawsze.
- Kocham cię - powiedział lustrując moją twarz tymi swoimi brązowymi paczadłami. Mogłabym w nich utonąć. Ściskało mnie w dołku. Nasze usta dzieliły centymetry.
- Janek ja nie... - zaczęłam
- Pierdzielić to. - mruknął, napierając na mnie całym ciałem tak, że przez chwilę leżałam pod nim. Nasze usta złączyły się z namiętnym pocałunku. Był intensywny, ale jednocześnie bardzo delikatny. Cudowny...
Po chwili oderwaliśmy się od siebie. Janek spojrzał na mnie z góry, widocznie z siebie zadowolony.
- Podobało się? - zapytał, ruszając brwiami. Wybuchłam śmiechem. To było wspaniałe. Mój pierwszy pocałunek, i to z kimś takim!
- Jesteś wspaniały - odpowiedziałam, składając na jego ustach kolejny pocałunek.
Po jakimś czasie postanowiliśmy wracać. Szliśmy powoli, trzymając się za ręce.
- Mam ochotę na kebaba - uznał Janek. Zaciągnął mnie do budy z kebabem. Usiedliśmy przy stoliku. On wcinał kebaba, a ja wybrałam zapiekankę.
- ubrudziłaś się - zauważył po chwili. Nachylił się. Oczekiwałam, że zetrze ketchup serwetką, ale on po prostu go zlizał. Wybuchłam głośnym śmiechem.
- Jesteś głupi! - krzyknęłam, między atakami głupawki. Rozejrzałam się wokoło. Na szczęście nikogo tu nie było.
- No wiesz, co? pff... - udawał obrażonego, na co ja jeszcze bardziej zaczęłam się śmiać.
Wracaliśmy do domu. Byliśmy już na ulicy Janka, gdy zauważyłam jakiegoś menela przy osiedlowym sklepie. Był brudny i widocznie pijany.
- Chodźmy stąd - powiedział zestresowany Janek i odciągnął mnie na drugą stronę ulicy.
- Jaaaanek! - zawołał ten nieznany mi człowiek. Mój chłopak ścisnął mocno moją dłoń, zadając mi tym samym okropny ból. Chyba nie zdawał sobie z tego sprawy. Szybko pociągnął mnie do końca ulicy, jakby chciał być jak najdalej sklepu.
- Ał! Janek, to boli! - Jęknęłam, na co on lekko rozluźnił uścisk.
- Przepraszam - odpowiedział, wciąż poddenerwowany.
- znasz go?
- Niestety... - odwrócił wzrok. Wyglądał na zażenowanego i wkurzonego jednocześnie.
- No więc? Kto to?
- To... mój ojciec...


~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Sul, sul!
UWAGA!
Założyłam wczoraj nowego bloga, tym razem o kochanym Kiślu ^^ <3
Zaaapraaaszaaam: be strong for me <3
Wbijajcie na aska: w sumie to i tak najlepsze są truskawki <3 ^^
Czytasz --> komenuj! <3





środa, 15 kwietnia 2015

Rozdział 16

Minął tydzień od czasu, gdy Janek wyznał mi miłość. Oficjalnie jesteśmy już parą. Najtrudniejsze było dla mnie powiedzenie tego Maćkowi. Wiedziałam, że będzie cierpiał.

- Boje się. - mruknęłam wchodząc do domu.
- Nie masz czego, on na pewno to zrozumie. - pocieszył mnie Janek, chwytając mnie za rękę. Razem ruszyliśmy do salonu. Na kanapie leżał nasz przyjaciel, jedząc chipsy i oglądając mecz w telewizji.
- Cześć, Maciek, musimy porozmawiać. - zaczęłam niepewnie, na co Jaś wzmocnił uścisk próbując dodać mi otuchy.
- mhhmm jasne, o co chodzi? - zapytał, nie odrywając wzroku od ekranu.
- Może byś ruszył dupę i na nas spojrzał?!
- ehh... - uraczył nas spojrzeniem. Zerknął na nasze złączone dłonie, po czym z uśmiechem przeniósł wzrok na TV. - Ja pierkwacze naprawdę musicie mówić mi o tym akurat teraz?
- Tylko tyle masz nam do powiedzenia?! - zapytałam wkurzona, stając przed telewizorem. 
- Nie dasz mi spokoju, prawda? - zapytał na co ja pokręciłam głową. Powoli wstał przeciągając się. - No okej. Więc od kiedy to trwa?
- Dokładnie tydzień - wtrącił Jaś szczerząc zęby w uśmiechu.
- Stary, powodzenia. To trudna dziewczyna. - popatrzył na mnie wilkiem. - czy mogę teraz obejrzeć w spokoju mecz?
- I tak jest przerwa. Więc nie jesteś... zły?
- Niby o co? - Zapytał kpiąco. - O chłopaka mojej siostrzyczki? - objął mnie ramieniem, ale tylko po to by odsunąć mnie od telewizora. - spoko, już mi przeszło.
- Na pewno? - popatrzyłam na niego niepewnie. - Jesteś najlepszy. - rzuciłam mu się w ramiona.
- Ej, ej, bo zaraz to ja będę zazdrosny. - zaśmiał się Janek.
Podeszłam do niego i dałam mu buziaka w polik na pocieszenie.
- Podejrzewałem że tak to się skończy - roześmiał się Maciek. - w sumie to walić mecz, mam ochotę na jakiś challenge.
- Jestem za. Ale ty idziesz do sklepu. - wystawiłam mu język.
- Okej. - posłusznie wyszedł z pokoju i udał się do pobliskiego sklepu. 
Rozsiedliśmy się z Jankiem na kanapie. Po chwili zadzwonił telefon mojego braciszka.
- Kretyn... - mruknęłam zerkając na ekran. "połączenie: Lucy <3 <3 <3".  Zaskoczona przyłożyłam telefon do ucha.
- Cześć kochanie! - zabrzmiał głos mojej przyjaciółki. Chwila, chwila... KOCHANIE?! - rozmawiałeś już o nas z Julką?
Zamurowało mnie. O NAS? Czyli że Łucja i Maciek... Co?! Nie mogłam w to uwierzyć. Przez chwilę w słuchawce panowała cisza. Dziewczyna odezwała się niepewnie:
- Halo? Misiu, co jest?
- Ekhem. - odkaszlnęłam. - Nie, nie rozmawiał. - w moim głosie radość mieszała się ze zdziwieniem. Nie wiedziałam jak zachować się w tej sytuacji. 
- Julka? O kurczę. My... mieliśmy ci o tym powiedzieć. To ta...
- Nic nie szkodzi. - przerwałam jej. - cieszę się waszym szczęściem. 
- Nie jesteś na nas zła?
- Nie mam o co - roześmiałam się. W sumie było to mega zabawne. - czy mogłabyś do nas wpaść? Po drodze kup bitą śmietanę. - poprosiłam, wciskając czerwoną słuchawkę.
- Nie uwierzysz. - wycedziłam dławiąc śmiech.
- Maciek chodzi z Łucją. - strzelił Jaś, wtórując mi śmiechem.
- Skąd wiesz?
- Po waszej rozmowie. Poza tym znam tych świrów od kilku lat. Wiem do czego są zdolni. Ale po co ci ta śmietana?!
- Zobaczysz. - Powiedziałam z tajemniczą miną.

Łucja była u nas kilka minut później. Na szczęście Maciek jeszcze nie wrócił.
- Cześć kochana - przytuliłam ją na powitanie. - gratulacje.
- Hej. - odwzajemniła uścisk. - siema Janek, co tu robisz? 
- Tak w sumie to my też czegoś wam nie powiedzieliśmy. - odpowiedział podchodząc do mnie.
- Tylko nie mów że... - zerknęła na mnie niepewnie. Pokiwałam twierdząco głową, na co ona zaczęła piszczeć wniebogłosy. Rzuciła mi się w ramiona.
- Gratulacje! Aaaa - Krzyczała. - Niemożliwe! Będziemy mogli chodzić na podwójne randki - wszyscy wybuchliśmy śmiechem.
- Okej, okej ale teraz przejdźmy do rzeczy. Maciek za chwilę wróci. Kupiłaś śmietanę?
- Oczywiście - odpowiedziała wręczając nam po opakowaniu. Szybko objaśniłam im plan i zaczailiśmy się na niego w kuchni.

Przyszedł po kilku minutach.
- Wróciłeeeeeem - Udarł się na cały głos. Po odgłosie kroków uznałam, że się do nas zbliża. Gdy był już mniej więcej w korytarzy wyskoczyliśmy. Wtedy zaczęła się zabawa. Z krzykiem zaczęliśmy oblewać go bitą śmietaną. Gdy otrząsnął się z szoku, ze śmiechem wyrwał Łucji opakowanie i wylał na nią resztę zawartości. Ona odwdzięczyła mu się, rzucając z niego śmietaną pozostałą na jej bluzce. On jednak nie pozwolił jej na to. Chwycił jej nadgarstki, uniemożliwiając jakikolwiek ruch. Szybko cmoknął ją w usta, zanim cokolwiek do niej dotarło. Wyglądało to naprawdę słodko.
- oooooo - mruknęłam, robiąc serduszko z rąk.
- A właśnie, Julka. Miałem ci o tym powiedzieć.
- A myślisz że dlaczego na ciebie napadliśmy? To zemsta za ukrywanie prawdy przed siostrą. - wszyscy wybuchliśmy śmiechem.
- Okej. Wszystko pięknie, ładnie, ale kto to posprząta? - przerwał tą miłą chwilę Janek.
- ugh... - warknęłam, ale posłusznie powlokłam się do łazienki po mopa.
Posprzątanie całego tego syfu zajęło nam około 30 minut. Później byliśmy wolni. Janek i Lucy musieli już iść, więc mieliśmy z Maćkiem dużo czasu sam na sam. Postanowiliśmy obejrzeć jakiś film.
- Komedia? - zaproponowałam, szukając czegoś w necie.
- Mam lepszy pomysł - odrzekł, zabawnie ruszając brwiami. Parsknęłam śmiechem. - "Klątwa Jessabelle"
- Tylko nie horror! Nienawidzę ich!
- Spokojnie, będę przy tobie.
Ostatecznie wygrał i oglądaliśmy ten jego horror. Jak się spodziewałam, przy pierwszej strasznej scenie on wybuchnął śmiechem, a ja prawie się popłakałam.
- Właśnie tak wyobrażałem sobie moją młodszą siostrzyczkę. - stwierdził obejmując mnie ramieniem. Było to całkiem naturalne i nie widzieliśmy w tym nic dziwnego. W jego towarzystwie mogłam być sobą. Jak dawniej...

&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&

Sul, sul! <3
Mam nadzieję, że rozdział wam się spodoba =)
Wbijajcie na aska: banany so fajne ale mandarynki lepsze <3
Czytasz ----> KOMENTUJ!!! <3 =)

















wtorek, 14 kwietnia 2015

Rozdział 15

- Przepraszam - mruknęłam, cofając się o krok.
- To ja przepraszam. - powiedział i już miał zamiar odejść, ale chwyciłam go za nadgarstek.
- Poczekaj. Musimy porozmawiać.
- Chyba nie chcesz rozmawiać Tutaj. - zapytał wskazując na zarys sylwetki widoczny przez okno. Łucja odskoczyła od swojego miejsca obserwowania, gdy zauważyła że została wykryta. - Chodźmy się przejść. - Poszedł, nie czekając na mnie.
Był spięty, widziałam to po układzie jego pleców. Był już na drodze. Szybko go dogoniłam. Przez chwilę szliśmy w milczeniu.
- O czym chciałaś porozmawiać? - przerwał ciszę Jaś.
- Chciałam cię przeprosić.
- Przecież mówiłem ci, że sytuacja na schodach to moja wina - posłał mi wymuszony uśmiech.
- Wiesz o co chodzi.
- Nie wiem.
- Nie powinnam tak chamsko zareagować. Ja.. po prostu.. nie wiedziałam dlaczego to powiedziałeś... myślałam że po prostu ze mnie zakpiłeś... myśla...
- Nie. - przerwał mi ostro. - to ja powinienem przepraszać ciebie. Zachowałem się jak dupek, wiem. Ale to nie dlatego, że uważam się za nietykalnego... po prostu boje się. Nie chcę się zakochać.
- Wiem...
- Nie wiesz. - popatrzył na mnie spode łba.
- Łucja wszystko mi powiedziała. ja... nie wiedziałam. Przykro mi. - Odwróciłam wzrok. Dopiero teraz zauważyłam, gdzie jesteśmy. Doszliśmy do TEJ łąki. Usiadłam pod głazem i zaczęłam bawić się jego odłamkami.
- Łucja... - mruknął zirytowany i przycupnął obok mnie, w bezpiecznej odległości. - Dam ci radę, nigdy nie powierzaj jej tajemnic.
- To nie jej wina - zaczęłam bronić przyjaciółki. - Ja to z niej wyciągnęłam.
- okej. Wiesz, dlaczego wczoraj cię o to poprosiłem? - pokręciłam przecząco głową. Spojrzał mi prosto w oczy. - Bo w moim przypadku jest już za późno.
Poczułam ucisk w sercu. A może tzw. motylki? Czy Janek właśnie wyznał mi, że się we mnie zakochał?
 - nie rozumiem...
 - Julio, muszę ci coś wyznać. - powiedział oficjalnym tonem. - Nie mogę przestać o tobie myśleć od chwili, w której cię poznałem. Zakochałem się w tobie, choć wcześniej sam nie chciałem się do tego przyznać. Teraz mówię to z pełnym przekonaniem. Kocham Cię.
 Zamurowało mnie.
- Ja... - Miałam wrażenie, że moje serce wyskoczy za chwilę z klatki piersiowej. Było to oczywiście niemożliwe, więc zadowalało się tylko tym, że waliło jak oszalałe.
- Poczekaj. - przyłożył palec do moich ust. Po chwili jakby uświadomił sobie co zrobił i cofnął rękę. - Ja.. zrozumiem, jeżeli ty nie czujesz tego co ja. Po prostu chciałem, żebyś o tym wiedziała.
- Nie, nie. Chciałam powiedzieć że... - spuściłam wzrok. Mogłabym się założyć, że na mojej twarzy był teraz wielki burak.- czuję się tak samo.
Janek chwycił mój podbródek, tym samym zmuszając mnie do patrzenia na niego. Jego twarz promieniała.
- To co z tym zrobimy? - zapytał z flirciarskim uśmiechem.
- Nie wiem. - również nie mogłam powstrzymać uśmiechu.
- Myślę, że dobrze wiesz. - Nachylił się w moją stronę. Nasze usta dzieliły centymetry. Zamknęłam oczy, oddając się chwili.
Nagle usłyszałam jego śmiech. Otworzyłam oczy i zobaczyłam Janka zwijającego się ze śmiechu na ziemi.
- Ha ha ha. - powiedziałam wkurzona, jednak w końcu sama zaczęłam się śmiać.
Janek usiadł obok mnie i objął. Położyłam głowę na jego ramieniu.
- To miejsce jest magiczne. - mruknęłam wdychając zapach jego perfum.
- Tak. - odpowiedział. - Bo nasze.
- Jak to?
- Od dzisiaj to będzie Nasza Łąka...

()()()()()()()()()()()()()()()()()()()()()()()()()()()()()()()()()()()()()()

Sul, sul <3
Dzisiaj trochę krócej...
ale mam nadzieję, że rozdział wam się spodoba =)
Trooszkę mało udzielacie się w komentarzach... ;/
Ale myślę że to się poprawi, co? =)

Wbijać na aska: banany so fajne <3
czytasz ---> Komentuj!!! <3











poniedziałek, 13 kwietnia 2015

Rozdział 14

Zanim dotarłam do domu, było już południe. Jak ten czas leci... Wbiegłam szybko do środka.
- Julka co...? - Usłyszałam krzyk Maćka, ale to zignorowałam. Moim jedynym celem był pokój.
Padłam na łóżko zalewając się łzami. Dlaczego tak mnie potraktował? Zachował się jak dupek. Nie znałam go od tej strony. No tak, może mieć każdą. Po co ma tracić czas na kogoś takiego jak ja?
- Co on ci zrobił?! - Do pokoju wparował zdenerwowany Maciek.
- Nic. - Odwróciłam się do niego plecami. Był ostatnią osobą z którą chciałabym o tym rozmawiać.
- Czyli mam rozumieć, że obieraliście cebulę? - zapytał, siadając na brzegu łóżka. - No już mała, możesz mi powiedzieć.
- Upokorzył mnie. Zachowuje się jak zadufany w sobie pajac. - Wydukałam dławiąc łzy.
- W jaki sposób cię upokorzył?
Podniosłam się na łokciach. Muszę być silna. Wzięłam wdech na uspokojenie i powiedziałam:
- Poprosił mnie, żebym się w nim nie zakochała. - po chwili namysłu dodałam: - oczywiście nie miałam zamiaru.
Reakcja mojego przyjaciela bardzo mnie zaskoczyła. Wstał, wpatrując się w podłogę. Wyglądał jakby bił się z myślami. Po chwili posłał mi przepraszające spojrzenie i powiedział:
- Nie bądź dla niego zbyt surowa. - Po czym opuścił pokój.
Nie miałam siły wypytywać go o co chodzi. I tak by mi nie powiedział. W tym celu potrzebowałam kogoś, kto lubi dużo gadać. Łucja była do tego idealna.

Spotkałyśmy się dopiero następnego dnia. Musiałam trochę ochłonąć.
- Sul, sul! - Udarłam się, wchodząc do ich domu. Przyzwyczaiłam się już, że wszyscy w Legnicy tak się zachowują.
- Witaj siostrzyczko - Dała mi buziaka w polik na powitanie i poszłyśmy do jej pokoju.
- O czym chciałaś porozmawiać?
- Mati jest w domu? To poważna sprawa.
- Nie. Jest u Jaśka.
Na dźwięk tego imienia serce podskoczyło mi do gardła.
- Jesteś jakaś blada, co się stało?
- Nic.
- Okej, więc o co chodzi?
- Dlaczego Jaś... - zawahałam się. Może nie powinnam? okej. Zaczęłam, muszę skończyć. - Dlaczego on nie ma dziewczyny?
Popatrzyła na mnie spode łba.
- Powiedziałam coś nie tak?
- To długa historia... - Nagle złagodniała. Usiadła na łóżku i poklepała miejsce obok siebie. Posłusznie je zajęłam.
- Mamy czas.
- Rozumiem, że zastanawia cię dlaczego ktoś taki jest singlem - zaczęła. Zapowiadało się na długie kazanie... - Niewiele osób o tym wie ale... od dwóch lat nikomu nie zaufał. Prawdopodobnie w nikim się też nie zakochał. Unika bliższego stosunku z dziewczynami.
- Dlaczego?
- Angelika. Była jego pierwszą dziewczyną. On... bardzo jej ufał. Był w niej zakochany na zabój. Ale ona zrobiła coś okropnego... Zdradziła go. Z jego najlepszym kumplem. Bardzo to przeżył. Czasami wydaje mi się, że sam boi się do kogoś zbliżyć.
- Oh... - Wyrwało mi się. To wiele wyjaśnia...
- Co jest?
- Muszę z nim szybko porozmawiać! - Krzyknęłam, zrywając się z miejsca.
- Poczekaj, poczekaj. Najpierw MI powiesz co się stało.
- Ughh... - Nie miałam ochoty o tym rozmawiać, ale mus to mus. - Janek poprosił mnie żebym się w nim nie zakochała. Nie wiedziałam o co mu chodzi, ale zachowałam się wobec niego chamsko.
- Miałaś do tego prawo. Na pewno zrozumie.
- Zrozumie co? - Zapytał Mati wchodząc do pokoju.
- Podsłuchiwałeś! - Wydarła się na niego Łucja, rzucając poduszką.
- Nie podsłuchiwałem. Dopiero wróciłem.
- Jak się czuje Jaś? - zapytałam mimo woli. Zrobiło mi się go bardzo żal.
- Jest przygnębiony. Wiesz o co mu chodzi.
- Tak. I muszę to naprawić... - Mruknęłam wybiegając z pokoju. Pospiesznie opuściłam mieszkanie, jednak na schodach wpadłam w kogoś. Ostatecznie wylądowałam w ramionach...Jasia.


~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*
Sul,sul mordki! <3
Tak, tak wiem, dziadowy rozdział...
Jakoś tak go pisałam, bo obiecałam że dzisiaj wrzucę, ale nw czy wam się spodoba...
Piszcie opinie w komentarzach! Każdy komentarz to banan na mojej twarzy =D
Wbijać mi tu na aska: trololololo <3
I wg dzięki za czytanie <3

















niedziela, 12 kwietnia 2015

Rozdział 13

Janek zachowuje się dziwnie. Coś przede mną ukrywa, to pewne. Tylko co?
Wróciłam zażenowana do domu. Nie udało mi się zrobić ani jednego zdjęcia zachodu. Pff...
Rzuciłam torbę na łóżko i przebrałam się w siwe dresy i luźną koszulkę. Do pokoju wszedł zmartwiony Maciek.
- Gdzie byłaś? - Zapytał na wstępie.
- Na spacerze.
- Z kim?
- A co to przesłuchanie?
- Nie. - oparł się o ścianę próbując udawać wyluzowanego. Niestety taki nie był. - To z kim?
- Z Jaśkiem - Odpowiedziałam wrzucając swoje poprzednie ubranie do szafy.
- Czy wy...
- Maciek, o co ci chodzi?!
- Nic. - Popatrzył na mnie z wyrzutem i wyszedł z pokoju.
Dlaczego to wszystko jest takie trudne?
Nie miałam już siły na nic, dlatego wzięłam szybki prysznic i poszłam spać.

Siedzę na łące. To całkiem ładne miejsce. Zza ściany lasu wychodzi Jasiek. Cieszę się na jego widok. Ma na sobie obcisłą koszulkę, przez którą prześwitują idealnie wyrysowane mięśnie. Ciemne włosy opadają kaskadą na czoło. Dawno nie był u fryzjera... 
- Witaj, księżniczko. - mruczy, podchodząc powoli. W jego oczach widzę pożądanie.
- Jasiek? - Nie poznaje go. Nigdy nie był taki w stosunku do mnie.
- Wiem że oboje tego chcemy. - Ma racje. Każda komórka ciała rwie się w jego stronę. Jest już bardzo blisko mnie. Mimo to przestrzeń między nami wciąż się zmniejsza. Czuję jego dłonie na moich biodrach. Nasze usta dzielą centymetry. Kątem oka dostrzegam jakąś postać. Speszona odskakuje od Jaśka. Ten nie protestuje, ale łapie mnie za rękę. Kilka metrów od nas stoi Maciek. Jego oczy ciskają pioruny. W ręku trzyma dziwny przedmiot. Podnosi go na wysokość ramienia. Przerażona cofam się o krok. To pistolet. Słychać huk. Uścisk Janka słabnie, a on upada na ziemię. Z miejsca, w którym znajduje się serce cieknie krew. Zamykam oczy, nie mogę na to patrzeć. Pod moimi  powiekami wciąż tkwi szkarłat krwi...

Przerażona zerwałam się do pozycji siedzącej. Trzęsącymi się rękami przetarłam twarz, mokrą od potu.
- To tylko sen.. - stwierdziłam z ulgą. - Ale o co w nim chodziło?
Wstałam z łóżka, leniwie się przeciągając. Zerknęłam na telefon; Jedna nowa wiadomość od: Jaś
- przepraszam za wczoraj. 
- Nic się nie stało =) - wcisnęłam przycisk wyślij. To słodkie, że martwi się o mój stosunek do niego.
Zeszłam na dół z bananem na twarzy. W kuchni zastałam Maćka. Na widok mojej piżamy z Myszką Miki zaczął się nabijać.
- Witam śpiącą królewnę - dał mi buziaka w polik. Tak zachowuje się rodzeństwo, prawda?
- Zrobisz mi śniadanie? - zrobiłam słodką minkę.
- No okej okej.
- Jesteś najlepszy. - Zajęłam miejsce przy stole i zaczęłam przyglądać się mojemu braciszkowi. Nigdy nie uważałam że jest brzydki. Ale nigdy nie zauważyłam też jego urody. Do teraz.
- Polecamy, specjał szefa kuchni - powiedział naśladując włoski akcent, na co ja parsknęłam śmiechem. Położył przede mną talerz czegoś... naleśnikopodobnego.
- Maciek... nie chcę cię martwić, ale to wygląda jak gówno.
- Japierkwacze jaka wybredna. - wywrócił oczami udając obrażonego.
- No dobrze, dobrze. - zabrałam się za jedzenie. W smaku nie było takie złe. Nagle poczułam wibracje w kieszeni. Wyjęłam telefon. Nowy sms od Jaśka:
- Możemy się spotkać? ;o
- Jasne, gdzie i kiedy?
- będę za godzinę.
- okej ;***

- Co się tak śmiejesz do tego telefonu? - wyrwał mnie z zamyślenia głos Maćka.
- Nic... - odpowiedziałam, rumieniąc się. - Nie będziesz zły jak wyjdę gdzieś z Jaśkiem?
- Nie mam o co. - odpowiedział, siląc się na spokojny ton. Jego oczy mówiły coś innego.
- Przepraszam - mruknęłam idąc do swojego pokoju.
Otworzyłam szafę, zastanawiając się co ubrać. Ostatecznie wybrałam krótkie spodenki z flagą ameryki i czarną bluzkę, pod którą włożyłam biały top. Całość dopełniłam fajnym wisiorkiem i moimi ukochanymi conversami. Całość wyglądała mniej więcej tak:




Wyszłam pospiesznie z domu, unikając spojrzenia Maćka. Jak się spodziewałam, pod domem czekał już Janek.
- Witam - posłał mi słodki uśmiech.
- cześć, gdzie idziemy?
- Zobaczysz - powiedział z tajemniczą miną.
Jak się okazało, zaprowadził mnie w to samo miejsce, gdzie wczoraj się spotkaliśmy.
- Musimy poważnie porozmawiać.
- wiem. - Boże.
- Za chwile powiem coś, czego prawdopodobnie będę żałować, ale zaryzykuję.
- Mów. - Wiedziałam co powie! Nie! Nie wytrzymam! W głowie huczały mi słowa "zakochałem się w tobie". Byłam prawie pewna, że za chwile padnie to zdanie...
- Mam do ciebie prośbę. Nie zakochuj się we mnie. - wypalił. Stanęłam jak wryta. Co?! Co on sobie myślał?! Miałam ochotę zapaść się pod ziemię. Zamiast tego uderzyłam go z całej siły w twarz i uciekłam.
Biegłam ile sił w nogach. Ręka piekła mnie od uderzenia. Co ja sobie myślałam?! Że zakocha się w kimś takim jak ja?! Przecież mnie nikt nie kocha. Taka prawda. Czułam się mega upokorzona.
Jedyna rzecz na jaką miałam teraz ochotę to śmierć. Miałam nadzieję, że nadejdzie szybko...


~^~^~^~^~^~~^~^~^~^~^~^~^~^~^~^~^~

Sul, sul!
Obiecałam, że wrzucę jeszcze dzisiaj, więc proszę bardzo =)
Piszcie Szczerze co sądzicie o rozdziale i ogólnie o całym blogu =)
Udzielajcie się w komentarzach i na asku: Klik = ciacho <3
Dziękuję! <3