Rano... a właściwie popołudniu obudziłam się bardzo zmęczona... jak zwykle. Do późna czekałam na mamę. Tata wrócił niedługo po wyjściu Jasia. On też martwił się o mamę. Mówiła, że musisz odwiedzić koleżankę w jakiejś pilnej sprawie. Ale kto do jasnej cholery siedzi u znajomych do 2:00 w nocy?! W końcu wróciła. Była pijana. Czułam do niej obrzydzenie. Tata posłał jej żałosne spojrzenie poszedł spać. Na kanapę. O nie, to nie skończy się dobrze...
Kilka godzin później
- Cześć, kochanie. - Janek przytulił mnie na powitanie. Od razu zauważyłam, że ma dobry humor. W przeciwieństwie do mnie... rodzice nie odzywają się do siebie, bynajmniej gdy ja lub Maciek jesteśmy w pobliżu. Gdy wchodzimy do pokoju - milkną. Raz podsłuchałam strzępki ich rozmowy. Mówili coś o tajemnicach. Boję się o nich.
- Jesteś jakaś smutna. Co się stało? - z zamyślenia wyrwał mnie głos mojego chłopaka. Rozejrzałam się. Staliśmy obok Biedry, przytuleni, wśród tłumu innych ludzi.
- Chodźmy stąd. - pociągnęłam go w stronę naszej łąki. Szliśmy w ciszy.
- Tęskniłam za tym miejscem... - westchnęłam, układając się na trawie. Janek patrzył na mnie podejrzliwie.
- Mów, co się stało. - usiadł obok i chwycił w uścisk moją dłoń.
- Nic... to znaczy... chodzi o rodziców. - poprawiłam się, pod wpływem jego spojrzenia.
- Dlaczego?
- Kłócą się... nieważne, pewnie im przejdzie. - nie wierzyłam w to, ale nie chciałam mieszać go w sprawę.
- Na pewno - posłał mi kojący uśmiech i objął mnie. Siedzieliśmy tak w ciszy aż do zachodu słońca...
Gdy wróciłam do domu był już wieczór. Na wejściu potknęłam się o mały przedmiot na wycieraczce. Walizka. W mojej głowie zapaliło się ostrzegawcze światło. Dzieje się coś niedobrego. Bardzo niedobrego.
Wstałam z ziemi i otrzepałam spodnie, choć wcale nie były brudne. Odsunęłam dosyć ciężki przedmiot na bok i udałam się w stronę, z której dochodziły odgłosy kłótni.
- Brzydzę się tobą! - wrzeszczał tata, dziwnym głosem. Takim... pustym.
- To nie moja wina! - Łkała mama.
- A niby czyja?!
- Twoja!
- Wielkie nieba! Czy wy to słyszycie?! Może jeszcze powiesz mi, że to ja wpędziłem cię do łóżka tego faceta?!
- Nie spałam z nim!
- Taa, jasne! Nie masz tyle honoru, żeby przyznać się do tego co zrobiłaś?!
- Bo nic nie zrobiłam!
- Nie sprzeciwiaj mi się! - Usłyszałam kroki. O, nie. Muszę im przeszkodzić. Wparowałam do pokoju. Moim oczom ukazał się ojciec, z ręką wyciągniętą w stronę mamy. Chciał ją uderzyć.
- Stop! - w samą porę. Zawahał się i speszony cofnął się o krok.
- Córciu, proszę, nie mieszaj się. - powiedział głosem wypranym w wszelkich emocji.
- Będę się mieszać! - podniosłam głos.
- Nie. - popatrzył na mnie. Na jego twarzy malowało się zmęczenie. Zerwał się z miejsca i opuścił pokój.
- Przepraszam. - szepnął, mijając mnie. Więcej go nie widziałam...
Tydzień później
Od kłótni rodziców minął tydzień. Tata wyprowadził się, prawdopodobnie do kumpli. Mama często znikała z domu, żadna nowość. Tym razem jednak nie chodziła do pracy, tylko spotykała się z jakimiś facetami. Szczerze mówiąc nieraz czułam do niej obrzydzenie i wstyd. Mimo to, pragnęłam z jej strony uczucia... troski?
Na szczęście miałam Maćka i Jasia. Bardzo mnie wspierali w tej chwili. Oczywiście była też reszta ekipy, ale oni nie mieli o niczym pojęcia. W końcu byli w Warszawie u Eskacza.
- Jakie jest twoje marzenie? - zapytałam pewnego razu Jasia, gdy szliśmy wzdłuż brzegu jeziora.
- Moje? - przerwał na chwilę. - Poznać moją teściową. - wyszczerzył zęby w uśmiechu.
- Ty wiesz, to w sumie dobry pomysł. - odwzajemniłam uśmiech. - wpadniesz do nas jutro na kolacje?
- Okej... pod jednym warunkiem - spoważniał. - nie dopuścisz Maćka do garnków.
- No coś ty, nie jestem samobójcą. - zaczęliśmy się głośno śmiać.
- No, to jesteśmy umówieni - pocałowałam go w polik, a on od razu dobrał się do moich ust. Upadliśmy na ziemię, przez co jeszcze bardziej pogłębiliśmy śmiech. Janek położył się na plecach tak, że usiadłam na nim okrakiem. Całowaliśmy się namiętnie, gdy nagle poczułam ból w prawym boku...
Upadłam na trawę, przygnieciona czymś ciężkim, dużym i jasnym. Kręciło mi się w głowie od uderzenia. W tle słyszałam śmiech Jasia. Na twarzy poczułam coś ciepłego i mokrego... język, bleee! Odzyskałam świadomość i uświadomiłam sobie, że leży na mnie wielki labrador.
- Aaaa... - z moich ust wydobył się głośny pisk, przez co Janek zaczął jeszcze głośniej się śmiać. Pies niczego nieświadomy znów polizał mnie po twarzy.
- Ari, do nogi. - zawołał rozbawiony Jaś między atakami śmiechu. Stworzenie posłusznie wyswobodziło mnie spod swojego ciężaru i stanęło przy chłopaku. Ten pomógł mi wstać i z uśmiechem na twarzy powiedział:
- Widzę, że poznałaś już mojego przyjaciela. - popatrzyłam na niego wilkiem.
- Nie wiedziałam, że masz psa.
- Bo nie mam. - wyszczerzył zęby w uśmiechu. - To pies Martyny.
- Pff...
- Przepraszam. - Przytulił mnie mocno, a jego psi przyjaciel próbował do nas dołączyć. Wybuchliśmy głośnym śmiechem.
- Cześć, Ari - powiedziałam głaskając psa za uchem. Widocznie mu się to podobało...
Następnego dnia
- Proszę, mamo, zachowuj się. - rzuciłam w drodze do drzwi. Miałam na sobie krótką, kwiaciastą sukienkę. Mama wybrała na tę 'okazję' prostą, łososiową sukienkę. Swoją drogą wyglądała bardzo ładnie.
Rozległo się ponowne pukanie do drzwi. Pospiesznie je otworzyłam i aż zaparło mi dech w piersiach. Przede mną malowała się sylwetka chłopaka w brązowych spodniach i jeansowej koszuli. Wyglądał bosko. Jego reakcja była chyba podobna, bo przez chwilę staliśmy w milczeniu.
- wyglądasz nieziemsko - przerwał w końcu ciszę. W jego dłoni dostrzegłam bukiet kwiatów.
- Ty też - puściłam mu perskie oko. - Wejdź.
Udaliśmy się do salonu, gdzie czekała już mama z Maćkiem. Oboje odświętnie ubrani. Nie rozumiem czemu, ale mama bardzo przejmowała się dniem, w którym pozna mojego chłopaka.
- Mamo, to jest właśnie Janek. - powiedziałam, gdy weszliśmy do pomieszczenia. Jaś nagle stanął jak wryty, ściskając mocniej moją dłoń. Na jego twarzy dostrzegłam wściekłość. Zerknęłam na mamę. Jej reakcja była podobna, tylko że cechowała się przerażeniem. Przez chwilę panowała niezręczna cisza, aż w końcu przerwała ją matka, drżącym głosem:
- Wiem. Znamy się...
Sul, sul!
Wiem, dzisiejszy rozdział trochę taki dziadowy... przepraszam ;/
Co sądzicie o nowym wyglądzie bloga??? ;3
Ostatnio znów spadła wasza aktywność =(
Prooszę, komentujcie... T_T
Oprócz tego wbijajcie na aska ^^
Dzięki za czytanie <3 <3 <3
o jaaaaaa wale
OdpowiedzUsuńserio ale powiedz ze będą razem
Super
OdpowiedzUsuńSuper rozdział =)
OdpowiedzUsuńTa końcówka, jestem bardzo ciekawa jak wyjaśnią dziewczynie i jak ona to zniesie.
Pozdrawiam mordko <3
Świetne :D
OdpowiedzUsuńSuper rozdział: ) A co do wyglądu, jest dużo lepszy od poprzedniego :)
OdpowiedzUsuńSuper rozdział: ) A co do wyglądu, jest dużo lepszy od poprzedniego :)
OdpowiedzUsuńO kurde. .. Nie wiem co powiedzieć XD Ale się namieszało! Mama Julki jest głupim, nieodpowiedzialnym gufniaszem.
OdpowiedzUsuńCzekam na next'a ;)
Omg super rozdział mordko :)
OdpowiedzUsuńO kurde co się tu dzieje
OdpowiedzUsuńMega rozdział
Pozdrawiam ^^
Jejuuuu x.x
OdpowiedzUsuńNo kudre w takim momencie! Czekam na next :)
OdpowiedzUsuńhttp://fanfictionjdabrowsky.blogspot.com/
35 yr old Accountant I Giles Caraher, hailing from Saint-Hyacinthe enjoys watching movies like Colonel Redl (Oberst Redl) and Poi. Took a trip to Old Towns of Djenné and drives a De Dion, Bouton et Trépardoux Dos-à -Dos Steam Runabout "La Marquise". przegladaj strone
OdpowiedzUsuń