piątek, 10 kwietnia 2015

Rozdział 11

Kilka godzin później siedzieliśmy już w samochodzie. W Bydgoszczy mieliśmy być za około 30 minut. Podziwiałam krajobraz za oknem, rozmyślając o mojej rozmowie z Maćkiem. Co mu powiem, gdy się spotkamy? Jak miałabym go pocieszyć? Czy wcześniej wiedział o tym, że jesteśmy... rodzeństwem?
Wciąż ciężko mi o tym myśleć. Chwilę po rozmowie z rodzicami zdałam sobie sprawę, że właśnie straciłam tych prawdziwych... biologicznych. Czułam skurcz w żołądku. Nie miałam nikogo. Byłam samotna.
Przygnębiona założyłam słuchawki i w zakamarkach mojej listy odtwarzania odnalazłam bardzo starą piosenkę "Akon - Lonely". Puściłam muzykę;
Lonely 
I'm Mr. Lonely 
I have nobody 
For my own
I'm so lonely 
I'm Mr. Lonely 
I have nobody
For my own 
I'm so lonely

Tak, ta piosenka idealnie mnie opisywała... Nie mam nikogo, jestem 'panią samotną'. Nikt mnie nie kocha. Bo kto kochałby kogoś takiego jak ja?
Po chwili dojechaliśmy na miejsce.
- Weź się w garść. Jest osoba, która czuje się sto razy gorzej od ciebie - zganiłam się w myślach, biorąc kilka wdechów na uspokojenie. Sprawdziłam w lusterku stan mojego makijażu. Jest okay. Powoli wysiadłam z auta, gdy tylko zatrzymaliśmy się przed posiadłością. Przypomniałam sobie, jak zaledwie miesiąc temu szłam tędy z Maćkiem w jego koszulce, jedząc lody. Byliśmy wtedy tacy szczęśliwi... Teraz będzie inaczej.
W drzwiach pojawił się wysoki brunet o smutnych, podkrążonych oczach. Prawie go nie poznałam. Wyglądał jak wrak człowieka. Bez słowa podeszłam do niego i zwarliśmy się w mocnym uścisku. Nic nie mówiliśmy. Nie potrzebowaliśmy słów - doskonale się rozumieliśmy. W końcu się od siebie oderwaliśmy i spojrzeliśmy głęboko w oczy. Dlaczego nigdy nie zauważyłam, że są tak podobne do moich?
- Słyszałeś o...?
- Tak. - Przerwał mi w pół zdania. Miał lekką chrypkę.
- Wiedziałeś?
- Nie. - Urwał, widocznie nie chcąc ciągnąć tego tematu. - Wejdźmy do środka.

Uroczystość przebiegła dosyć normalnie. Wiele osób podchodziło do mnie i składało mi kondolencje. Wiedzieli.
- Żegnajcie. Żałuję, że dopiero teraz wiem, kim dla mnie jesteście. Zawsze byliście dla mnie jak rodzice... - Mruknęłam, odchodząc od zasypywanego grobu. Oczy wciąż miałam pełne łez. Na szczęście mój makijaż to wytrzymał.
Gdy było już po wszystkim wszyscy udaliśmy się do ich domu. Stypa...
Wszędzie byli ludzie, których nie znałam. Rodzice odnaleźli się wśród starych znajomych, ale ja byłam zagubiona; plątałam się bez celu, przywołując wszystkie wspomnienia związane z tym domem. Dawniej spędzałam tu dużo czasu. Nigdy nie myślałam, że mógłby być moim prawdziwym domem.
Zastanawiałam się, gdzie zniknął mój przyjaciel (wciąż nie umiem nazwać go swoim bratem). Nie widziałam go od czasu, gdy jakaś starsza pani poprosiła nas, żebyśmy stanęli obok siebie. Na ten widok uznała, że jesteśmy bardzo podobni i odeszła. Dziwne. Weszłam na piętro, a drzwi do jego pokoju otworzyły się.
- Jula, chodź - powiedział, znikając z powrotem w drzwiach. Podążyłam za nim.
W pomieszczeniu panował półmrok. Żaluzje były zasłonięte, światło zgaszone. W rogu stała walizka. No tak, Maciek przeprowadza się do nas. Siedział teraz pod ścianą. Przyglądałam mu się przez chwilę, po czym zajęłam miejsce obok niego. Wbiłam wzrok w tablicę korkową wiszącą na ścianie przed nami. Wisiało na niej dużo zdjęć, poprzypinanych w nieładzie. Jedno z nich przykuło moją uwagę. Była na nim para przyjaciół; chłopak trzymał dziewczynę na barana. Byli szczęśliwi. Nie podejrzewali wtedy, że są kimś więcej niż przyjaciółmi. Że są rodzeństwem.
- Tęsknię za tymi czasami. - przerwał ciszę, widząc moje zainteresowanie.
- Ja też... wszystko było wtedy takie proste.
- Nigdy nie wiemy co przydarzy się jutro.
- Wiedziałeś wcześniej?
- Nie... Dowiedziałem się wczoraj, po ich śmierci. To było straszne. - wpatrywałam się w niego, zachęcając do mówienia. - Siedziałem w domu, grałem na ps. Rodzice pojechali na zakupy. Długo ich nie było. Trochę się martwiłem, ale nie podejrzewałem że oni... - głos mu się załamał. Po chwili kontynuował - Zadzwonił telefon. Numer taty. Odebrałem, spodziewając się wymówek typu 'są duże korki, wrócimy późno'. Niestety głos w słuchawce nie brzmiał jak głos ojca. To był policjant. On powiedział... powiedział że... - Zakrył twarz dłońmi. Miałam wrażenie, że płacze. Jeszcze nigdy nie widziałam go w takim stanie.
- Spokojnie... - Powiedziałam i mocno go przytuliłam. To jedyne co przychodziło mi w tej chwili do głowy.
Spojrzał mi prosto w oczy. Widziałam w nich smutek i zmęczenie.
- Byłem załamany. Poprosiłem kumpla, żeby zawiózł mnie na miejsce. To, co tam zastałem... Nie byłem na to przygotowany. To okropne widzieć kogoś tak bliskiego... w czarnym worku, z martwym wyrazem twarzy. - wycedził przez zęby, krzywiąc się - Dopiero później zacząłem się zastanawiać co teraz, gdzie trafię. Dowiedziałem się... - Dokończył opowieść, wpatrując się w podłogę.
- To... straszne.
- A wiesz co jest najgorsze? - zapytał, lustrując każdy kawałek mojej twarzy, jakby chciał ją zapamiętać. - że zadurzyłem się we własnej siostrze.
Oszołomiona spojrzałam na niego, oczekując że wybuchnie śmiechem i powie, że to żart. On jednak tego nie zrobił. Patrzył na mnie z powagą.
- Ja nie...
- Przepraszam. - znowu mi przerwał. - Nie powinienem tego mówić.
- Nie wiedziałam. - odpowiedziałam, a podłoga stała się nagle bardzo interesująca. Nie zamierzałam odwrócić od niej wzroku, - Maciek, ty... zawsze byłeś dla mnie jak... brat. Nic więcej.
- Kto by pomyślał, że zawsze byłem twoim bratem - mruknął zażenowany. - spokojnie, to nic. Już dawno się z tym pogodziłem. Kiedy wyjechałaś.
- Co stanie się z domem? - poczułam nagłą potrzebę zmiany tematu.
- Zostanie sprzedany. Pieniądze przelane na konto. Będę miał do nich dostęp po swojej osiemnastce.
- Spoko. - tylko to przychodziło mi teraz do głowy.- Chyba musimy iść - stwierdziłam powoli się podnosząc.
- Oczywiście. - poszedł w moje ślady i chwilę później stał obok mnie. - Nie przejmuj się, wszystko będzie dobrze.
Chwycił moją rękę i wyszliśmy z pokoju. To wspaniałe; chociaż jest w wiele gorszej sytuacji, to On mnie pociesza. Myliłam się. Nie jestem samotna, mam jego.


~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*

Sul, sul!
Dzisiaj króciutko: po prostu zapraszam do komentowania, to mega inspiruje =) Jeżeli macie jakieś propozycje na dalsze rozdziały, możecie pisać je w komach albo na asku <3
Dziękuję za ponad 2000 wyświetleń! <3

4 komentarze:

  1. Świetny rozdział.
    Tak mi ich żal, szczególnie Maćka. W jednym momencie zawalił mu się cały świat. Mam nadzieję, że z pomocą siostry się szybko pozbiera.

    Pozdrawiam mordko <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Popłakałam się! ;cc Jejku, on... Kocha ją. Ale... jest jej bratem ;-;. Jesteś okrutna. Martwię się o niego :c. Mam wrażenie, że nie będą rozmawiać jak kiedyś po tym wszystkim... Płaczę teraz! :c

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie wiedziałam się,że on się zakochał ale podejrzewałam go :D Ten rozdział był straaaasznie smutny lecz jest świetny,ąż się popłakałam :( Czekam na next :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Supcio !!! Kiedy next ?

    OdpowiedzUsuń