wtorek, 28 kwietnia 2015

Rozdział 27

Cisza zdawała się trwać wieczność.
- No więc..? Skąd się znacie? - zapytałam zirytowana. Jasiek w końcu oderwał wzrok od mojej mamy. Ta z ulgą wzięła głęboki oddech. Popatrzyła na niego błagalnie, jakby obawiała się jego odpowiedzi. Była ona wymijająca:
- Nie znamy. - kącik jego ust drgały. Udawał spokojnego, jednak wiedziałam że jest spięty. - Legnica to niewielkie miasto, często mijamy się na ulicy.
- Tak, tak. - zareagowała szybko mama. - to ty jesteś tym miłym chłopakiem, który zawsze mówi mi dzień dobry.
Kłamali to pewne. Tylko co ukrywali? skąd się znają?
- Lepiej pójdę do kuchni, popilnować kurczaka. - mruknęła mama. Widocznie chciała zejść nam z oczu. Szybko opuściła pomieszczenie. Wydawało mi się, albo słyszałam ciche "dziękuję", gdy mijała Jasia.
Przez resztę wieczoru panowała napięta atmosfera. Wszyscy byli małomówni. Oczywiście z wyjątkiem Maćka. On błaznował jak zawsze.
- Maciek! - przerwała mu w pewnym momencie mama. - zachowujesz się jak dziecko.
- Jestem nim - zrobił minę typu "to moje autka", jak przedszkolak.
- Już nie długo - zaśmiałam się. - przypomnę ci, że za tydzień masz osiemnastkę.
- O japierkwacze faktycznie - wytrzeszczył oczy. Czy on naprawdę zapomniał o własnych urodzinach?!
- No, stary to co planujesz? - wtrącił się Jaś. - ostra libacja alkoholowa? panienki? striptiz? konfrontacja z policją? a może Nowy York?
Wszyscy wybuchliśmy śmiechem.
- Niewiem. - odpowiedział mój brat, opanowując śmiech. - jedno jest pewne; to będzie niezapomniana noc.
Po skończonej kolacji spędziłam trochę czasu z Jankiem. Chciałabym, żeby został na noc. Żeby już nie odchodził. Niestety jest to niemożliwe. Ku mojemu zaskoczeniu, mama zdecydowała się odwieźć go do domu. Mi kazała zostać. Boję się. O czym rozmawiali...?

Tydzień później

Tydzień minął bardzo szybko; na przygotowaniach do osiemnastki Maćka. Postanowił urządzić je w klubie. Zaprosił nawet kumpli z Bydgoszczy: Kubę i Szymona. Zapowiada się niezła libacja. 
Rano wstałam bardzo wcześnie, o 7:00. Szybko włożyłam siwe dresy i czarną bokserkę. Zbiegłam na dół, gdzie zastałam mamę czytającą gazetę.
- Cześć, słonko, wyspałaś się? - zapytała z uśmiechem. Sprawa znajomości jej i Jasia umilkła, ale ja czułam że to tylko cisza przed burzą.
- Tak - odwzajemniłam uśmiech i sięgnęłam do lodówki po jogurt. - musimy jechać do klubu, upewnić się czy wszystko gotowe.
- Oczywiście. O 9:00 otwierają. Wtedy tam pojedziemy.
- Super. - wyjrzałam przez okno. Mimo wczesnej pory było już jasno i zapewne dosyć ciepło. - pójdę pobiegać.
Zabrałam z pokoju odtwarzacz MP3, słuchawki i zarzuciłam na siebie granatową bluzę. Wybiegłam z domu.
Moja trasa była prosta: dróżka leśna, przebiegająca przez Łąkę, a później skręcająca w stronę jeziora. Przebiegnięcie jej zajęło mi około godziny, więc gdy wróciłam była 8:30. Wzięłam szybki prysznic i przebrałam się w krótkie, jeansowe spodenki i luźną koszulkę. Postanowiłyśmy nie zwlekać i jechać do lokalu.
Na szczęście wszystko było dopięte na ostatni guzik. Jedyne co pozostało to dobra zabawa wieczorem.
W domu czekała na mnie duża niespodzianka. Nasi goście już dotarli.
- Ja chcę ją poznać pierwszy! - dobiegł do mnie głos chłopca. Był troszkę dziecinny.
- Spadaj, ja pierwszy! - odpowiedział mu drugi, w trochę lepszym stanie. Przekroczyłam próg i prawie od razu wpadłam w czyjeś objęcia
- Stary, ona ma chłopaka! - próbował przekrzyczeć ich Maciek. Na te słowa mój towarzysz odskoczył ode mnie jak oparzony. Parsknęłam śmiechem.
- Wybacz za niego, jest trochę nieogarnięty. - powiedział ze śmiechem drugi z nich, wychodząc z kuchni. Wyglądał na mniej więcej 15 lat.
Jak się okazało byli to owi koledzy mojego brata.
O 14:00 rozpoczęłam swoje przygotowania. Wyjęłam z szafy sukienkę z motywem galaxy i czarne szpilki, zakupione specjalnie na tę okazję. Udałam się do łazienki, wziąć gorący prysznic. Już drugi tego dnia, ale no cóż. Założyłam przygotowany zestaw i związałam włosy w luźnego koka. Zrobiłam mocny makijaż podkreślający moją urodę i rozpuściłam włosy. Postanowiłam zrobić delikatne loki. Oczywiście nie obyło się bez Maćka, wyjącego pod drzwiami litanie do Matki Boskiej, żebym tylko wyszła.
- Już kończę! - zawołałam ze śmiechem, przeglądając się ostatni raz w lustrze. Mój ubiór prezentował się mniej więcej tak:



Pospiesznie otworzyłam drzwi, co spowodowało upadek opierającego się o nie Macieja. Szybko podniósł się z ziemi. Popatrzył na mnie i powiedział:
- I przez to coś musiałem czekać 30 minut?
- Pff... - oburzyłam się.
- No żartuję, żartuję - wyszczerzył zęby w uśmiechu. - wyglądasz nieziemsko, siostrzyczko.
Zadowolona zeszłam na dół, gdzie czekali gotowi już chłopacy.
- No, no cudnie wyglądasz - pochwalił mnie Kuba.
- Szkoda, że nie dla nas - wtórował mu Szymon. Poczułam, że na moją twarz wyskakuje wielki rumieniec. Ukryłam twarz we włosach i poszłam do pokoju po torebkę.
Reszta gości miała czekać już na miejscu. Była to oczywiście cała ekipa (łącznie z Florkiem) i kilka innych osób, których imion nie pamiętam. Chwilę później przyszedł Jaś. Miał na sobie ciemne spodnie i koszulę w kratę.
- Wiesz, że wyglądasz bosko w koszulach? - zagaiłam całując go na powitanie.
- Oczywiście. - odwzajemnił pocałunek i razem weszliśmy do środka. Z głośników leciała głośna muzyka, wszędzie lały się drinki, a na parkiecie tańczyli chłopacy z ekipy i dziewczyny których nie znałam. Typowe dla urodzin Maćka.
Impreza była świetna. W sumie niewiele pamiętałam, ale i tak było super. Wszyscy cały czas podsuwali mi alkohol, choć wciąż jestem nieletnia. Zwykle odmawiałam... ale nie zawsze.
- Kochanie, może wróćmy już do domu. - próbował przekrzyczeć hałas Jaś.
- Niiiii... - przerwałam ziewając. Było już po 3:00 w nocy, byłam śpiąca.
- Może jednak?
- Masz rację... zadzwonię po mamę.
Nie miałam ochoty siedzieć tam na siłę. Wyszłam na zewnątrz i wybrałam numer mamy. Było to wyjątkowo trudne ze względu na to, że wzrok miałam zamglony, a fakty dochodziły do mnie w lekkim opóźnieniu. Krócej mówiąc: byłam pijana.
Umówiłam się z nią pod klubem. Gdy odebrała, była lekko speszona...ciekawe gdzie jest...
Usiadłam na ławce i położyłam głowę na czymś miękkim. Zamknęłam oczy i zaczynałam odpływać.
Nie, nie. Jeszcze nie. Podniosłam się z trudem i rozejrzałam wokoło. Obok mnie siedział Jaś i lekko chichotał.
- Z czego się śmiejesz?
- Jesteś pijana.
- Nieee.. no, może trochę. - przyznałam, nie mając siły się kłócić.
- twoja mama za chwilę będzie. - powiedział, obejmując mnie. Siedzieliśmy w ciszy, aż w końcu usłyszałam warkot silnika. Chwiejnym krokiem podeszłam do auta.
- Dobranoc Misiu - pożegnałam się i wsiadłam do środka.
Nie miałam siły na rozmowę, dlatego po prostu zajęłam miejsce pasażera i oparłam się na łokciu. Znów odpływałam... w samochodzie unosił się odór alkoholu. A może tylko mi się wydawało?
Nagle stało się coś, czego nigdy bym się nie spodziewała...
Poczułam mocne szarpnięcie, usłyszałam głośny huk i dźwięk klaksonu. Dopiero później dotarł do mnie rwący ból w całym ciele...





Sul, sul! <3
Tak w sumie to nie wiem co napisać... ;3
Dziękuję Wam za PONAD 10 000 WYŚWIETLEŃ <3
Jesteście najlepsi <3
Zapraszam na aska: Klik ^^
Wyrażajcie swoje opinie w komentarzach =)
Każdy komentarz to jeden banan na mojej twarzy =) ;**
Dziękuję <3









5 komentarzy:

  1. łał mega rozdział\

    OdpowiedzUsuń
  2. Ooo nieeeee tylko nie wypadek
    Mega rozdział :)
    Pozdrawiam ^^

    OdpowiedzUsuń
  3. Super rozdział =)
    Tylko ta końcówka. Musiałaś ten wypadek wymyślić? Czy to nie mógł być spokojny rozdział? Mam nadzieję, że dziewczynie się nic nie stanie.

    Pozdrawiam mordko <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetny rozdział czekam na nn i życzę weny :)

    OdpowiedzUsuń