- Jak to 'nie zostaniesz długo'?! - wpatrywałam się w niego z otwartą gębą. W głowie miałam pustkę. Co to miało znaczyć?
- To znaczy... - zaczął się jąkać. Wbił wzrok w ziemię i chyba nie zamierzał go od niej odwrócić. - Za kilka dni wyjeżdżam.
- Ale gdzie? Dlaczego? Jasiu, co się stało?
- Nie wiem od czego zacząć...
- Od początku.
- No więc... Zacznę od tego - powiedział, odsłaniając rękaw koszuli. Jego ramię okalał gruby opatrunek, podobny do mojego. Patrzyłam na niego przerażona.
- Co ci się stało?
- Mój ojciec - mruknął zażenowany, po czym delikatnie zaczął odwijać bandaż. Gdy zobaczyłam co się pod nim znajdowało zaparło mi dech w piersi.
- Jak...? Dlaczego ci to zrobił?! - Na ramieniu znajdowała się duża, poszarpana rana cięta. Wyglądała groźnie.
- My... pokłóciliśmy się. Mocno. To... długa historia. - zawahał się przez chwilę. W jego oczach pojawiły się łzy. - powiedział mi, że mnie nienawidzi, że jestem jednym wielkim problemem i że wolałbym, żebym już nie żył. Postanowiłem mu to dać. Przynajmniej w połowie.
Siedziałam jak wmurowana, powoli myśląc nad każdym słowem jakie wypowiedział. To straszne. Nigdy nie lubiłam jego ojca, ale żeby powiedzieć coś takiego?
- Ja... nie wiem co powiedzieć. - wydukałam po chwili ciszy.
- Teraz już rozumiesz, dlaczego wszyscy myślą, że nie żyję?
- Tak... przepraszam. - powiedziałam, mocno się w niego wtulając. - Ale pamiętaj, wciąż masz mnie.
- Wiem. Kocham cię. - złożył na moich ustach namiętny pocałunek. Przez chwilę trwaliśmy po prostu w uścisku, ale w końcu cisza jaka między nami zapadła stała się uciążliwa.
- Co teraz? - zapytałam.
- Za tydzień wyjeżdżam.
- Gdzie?
- Do Warszawy. Na razie.
- Dlaczego?
- To mnie nie satysfakcjonuje. Za blisko. Chciałbym wyjechać dalej...
- Za granicę - dokończyłam.
- Tak. Do Londynu, dla sprostowania.
- Dlaczego akurat Londyn?
- Tam mieszka moja ciotka. Zatrzymam się u niej.
- A teraz?
- U Florka - wyszczerzył zęby w uśmiechu, co w sumie nie pasowało do obecnej sytuacji.
- Jadę z tobą - powiedziałam twardo, przez co uśmiech zniknął z jego twarzy.
- Nie.
- Nawet nie próbuj się sprzeciwiać. Jadę i koniec. - chwyciłam jego twarz w obie ręce, zmuszając by na mnie spojrzał. - Jesteś dla mnie wszystkim. Całym życiem, całą mną. Nie mam zamiaru przeżywać go bez ciebie. Nie wytrzymam kolejnej rozłąki.
- Ale kochanie... - delikatnie odciągnął moje dłonie od swojej twarzy i przyłożył do swoich ust. - Nie chcę cię ograniczać. Nie chcę zmuszać cię do opuszczania rodziny, przyjaciół...
- Jakiej rodziny? - przerwałam mu. - Jakich przyjaciół? Przypomnę ci, że moja matka zostawiła mnie tu samą, bo się zsuczyła. Ojciec odszedł od nas z tego samego powodu, i słuch po nim zaginął. Przyjaciele? Z Łucją nie widziałam się od prawie miesiąca. - zawahałam się odtwarzając w myślach ten wieczór. To były urodziny Majki. Gdy wracałam zostałam napadnięta, już drugi raz, przez tą samą osobę. Pokręciłam głową, jakby to mogło mi pomóc w odgonieniu złych myśli. Zdałam sobie sprawę z tego, że cisza trwa za długo. - Nie wspominając o reszcie ekipy. - Dokończyłam speszona.
Przez chwilę znowu rosła ta straszna cisza. Atmosfera była napięta. Cały czas wpatrywałam się w twarz Jasia. Wyglądał, jakby nad czymś ciężko myślał. W końcu wypowiedział to jedno, oczekiwane zdanie:
- Okej, wyjeżdżamy w sobotę...
Sul, sul!
Kochani! W naszej ankiecie wybiło już 100 głosów, a to oznacza, że ponad 100 mordek wbiło tu i wcisnęło ten fajny przycisk =) ♥♥♥ Dziękuję <3
Oprócz tego ogólnie dziękuję za to, że jesteście i trwacie ze mną =) To wspaniałe <3
Ojeejku tak się rozczulam... ale teraz już to co zwykle:
ASK: Czasami jest tu ciekawie =) ;p
Super rozdział mordko :)
OdpowiedzUsuńkocham to ♥
OdpowiedzUsuńKocham twoje opowiadanie ♡♥I czekam na nexta
OdpowiedzUsuńUwielbiam Cię kobieto!
OdpowiedzUsuńTak się cieszę, że się spotkali i Jaś jej wszystko wyjaśnił =D
Nie mogę się już doczekać kolejnego rozdziału =)
Pozdrawiam mordko <3
Super!
OdpowiedzUsuńCzekam na nn!