sobota, 9 maja 2015

Rozdział 37

Ból. To wszystko. Ból. Otacza mnie, wypełnia. To jedyne co czuję. Nie powinno boleć, przecież nie żyję.
A może jednak?
Znam ten stan. Nicość. Ale skąd? Właściwie, to co się dzieje? Kim jestem?
Powoli dochodziłam do siebie. Zaczynały do mnie dochodzić bodźce z otoczenia. Prawdopodobnie leżałam na łóżku. Nie było jakoś specjalnie wygodne, ale dało się przeżyć. Słyszałam głosy, ale to nie nowość.
- Nie zostawię jej! - wrzeszczał ktoś, kogo nie umiałam zidentyfikować.
- Musisz. Daj jej w końcu spokój. Widzisz, do czego doprowadziłeś. - Drugi głos był bardzo podobny.
- To twoja wina kretynie! - Poczułam wstrząs. Ziemia się trzęsła. A może nie?
- Brawo! Zabij się jeszcze na jej łóżku - doszedł do mnie kolejny, trzeci głos. Ten był bardziej zirytowany.
Później wszystko ustało. Miałam spokój. Nie na długo. W końcu moja podświadomość domagała się uwagi.
- Nie umarłaś. Wciąż żyjesz! - krzyczała. Okej, więc sprawdźmy to. Powoli znalazłam drogę na powierzchnię. Uchyliłam delikatnie powieki i zalała mnie fala światła. Zmrużyłam oczy, a gdy zaczęły się przyzwyczajać znów je otworzyłam. Cholera. Szpital.
Zaczynałam przypominać sobie wydarzenia przed utratą świadomości. Chciałam popełnić samobójstwo. Dlaczego?
Drzwi do sali uchyliły się i stanął w nich niski, przygarbiony człowiek.
- Widzę, że panienka już się obudziła - posłał mi promienny uśmiech. - Doktor Żukowski.
- Witam - powiedziałam z trudem.
- Ma pani gości, czy mogę ich wpuścić?
- T-tak. - podejrzewałam już kto to jest.
- Julka! Co ci przyszło do głowy?! - wydarł się na wstępie Maciek.
- No dobra, już przepraszam, tato - powiedziałam zirytowana, wywracając oczami.
- To mnie powinnaś przepraszać - wtrącił Olek, wchodząc za nim do sali. - Nawet nie wiesz jak ten idiota się o ciebie martwił.
- Zamknij się - mruknął mój brat - Jak się czujesz?
- Lepiej. Dlaczego...?
- Nie przejmuj się tym - przerwał mi pospiesznie Olek, podchodząc bliżej. Złapał mnie za rękę i powiedział: - to już nie ważne.
Nie wiedziałam o co mu chodzi, ale nie miałam siły się o to dopytywać. Zamiast tego zapytałam:
- Jak długo tu leżę?
- 3 dni - odpowiedział Maciek, siadając na rogu łóżka.
- O ja wale... - wyrwało mi się.
- Spokojnie, jeżeli wszystko dobrze pójdzie jeszcze dzisiaj weźmiemy cię do domu.

Na szczęście udało się, i wieczorem byłam już w domu. Cieszyłam się z tego, jednak cały czas coś mnie gryzło.
- Gdzie jest Jaś? Dlaczego nie przyszedł? - zapytałam w końcu.
Chłopcy popatrzyli po sobie i w końcu Olek wydusił:
- To ciężkie ale...
- Ale?
- On już nie przyjdzie.
Stałam jak wryta, serce podskoczyło mi do gardła.
- Dlaczego? - zapytałam po chwili.
- Nie jest tego wart. - kontynuował, przez co spotkał się ze spojrzeniem mojego brata, pełnym nienawiści. W co oni grają?
- O co tu kurna chodzi?!
- Julka - wtrącił się Maciek - myślę, że powinnaś się położyć. Miałaś dużo odpoczywać.
- To już zależy ode mnie!
- Okej, jak chcesz - powiedział obojętnie Olek. - Janek cię zdradzał. Taka jest prawda.
Patrzyłam na niego, oczekując że wybuchnie śmiechem i powie, że to był żart. Jednak tak się nie stało. Co chwilę podchwytywał moje spojrzenie, jakby chcąc rzucić mi wyzwanie. Obraz stawał się coraz bardziej zamazany...
- Julka...
- Zostawcie mnie! - krzyknęłam i uciekłam do swojego pokoju. Tam, przerażona, pożałowałam tego kroku. Na ziemi, obok łóżka widniała duża plama krwi. Mojej krwi. Poczułam szpitalny obiad, wracający tą samą drogą. Rzuciłam się do łazienki i zwymiotowałam. Później, nie mając siły na sprzątanie ominęłam kałużę i skoczyłam na łóżko. Cicho łkałam w poduszkę, gdy drzwi do pokoju się otworzyły.
- Wyjdź. Chcę być sama. - wydukałam, wiedząc kto to jest.
- Przepraszam. - Olek podszedł do mnie i próbując także ominąć krew, upadł na łóżko. Wybuchnęłam krótkim śmiechem.
- Ciamajda - wyszczerzyłam zęby w uśmiechu.
- Przynajmniej poprawiłem ci humor.
- Dziękuję.
- Nie powinnaś się nim zamartwiać. Nie jest dla ciebie.
- A kto jest?
- Ja. - odpowiedział, powoli się do mnie przybliżając. Nie protestowałam. Bo po co?
- Olek...
- Tak, wiem, wybacz - cofnął się raptownie. - nie mogłem się powstrzymać, ale rozumiem... już nic do mnie nie czujesz.
- Nie. To nie tak - zaprotestowałam. - nie chcę już przed tym uciekać. Chcę być twoja. Na zawsze - mówiąc to zmniejszyłam odległość między nami do minimum. On odpowiedział tym samym i wpił się w moje usta. Ten pocałunek był inny niż wszystkie z Jasiem. Nie zdawałam sobie wtedy sprawy z tego, jak wielki błąd popełniłam...


Hello! Witam w kolejnym rozdziale ;3
Mam nadzieję, że Wam się spodoba =)
Wyrażajcie swoje opinie w komentarzach
I na asku: Welcome =)
Dziękuję <3 <3 <3

8 komentarzy:

  1. Super rozdział chociaż jest mi po nim bardzo smutno.

    Pozdrawiam mordko <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Ahh nie lubie tego Olka -,-
    Ale rodzial cudny jak zawsze ;**

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja za to lubi Olka :D Nie wiem ma coś w sobie jest taki.. opiekuńczy ..
    Świetny rozdział :D Mega mnie zastanawia dlaczego niby popełniła błąd :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. wedlug mnie Olek sie wtraca ;** ale to jest moje zdanie "♥" ps.mnie tez ciekawi czm popelnila blad 0.o / Lila Los

      Usuń
  4. ey... co to za nowe romanse ? ja się na to nie godzę !
    a tak na serio to mam nadzieję że szybko się to wyjaśni :D
    i tak mi się podoba tylko mam nadzieję że będzie się znowu pojawiać ekipa bo gdzieś w ciągu wydarzeń zaginęła...
    POZDRAWIAM :D

    OdpowiedzUsuń