Perspektywa Jasia
Musiałem tam iść. Pokłóciłem się z Julką, fakt. Ale nie mogłem puścić jej bez pożegnania. Nie! Ja w ogóle nie mogłem jej puścić! Nigdy się nie poddam. Never give up.
Ale może jednak powinienem pozwolić jej odejść? Czy to egoistyczne, że chcę ją mieć przy sobie?
Myślałem nad tym wszystkim stojąc w rogu peronu. Widziałem doskonale Julkę, żegnała się z Maćkiem. Nie miałem na tyle odwagi podejść. To za bardzo boli. Czułem ucisk w dołku. Więc to naprawdę koniec?
- Coś nie tak? - zapytała pewna staruszka ze zmartwioną miną.
- Nie, nie wszystko dobrze. - odpowiedziałem zaskoczony i zmieszany. O co chodzi? Mam coś na twarzy? Zerknąłem na swoje odbicie w szybie. Tak, mam coś na twarzy. Łzy.
- Nie rozklejaj się, pacanie - zganiłem się w myślach i starłem słony płyn rękawem jeansowej koszuli. Kąciki moich ust uniosły się. Dlaczego ją włożyłem? Oszalałem?
Oczywiście wiedziałem, dlaczego. Miałem ją na sobie, gdy pierwszy raz spotkałem Julkę. W głowie dźwięczał mi jej cudowny głos. Zapomniałem już, jak wspaniale śpiewa.
Spojrzałem z powrotem w jej stronę. Wsiadała do wagonu. Ja wale... czy to koniec?
Nagle jej wzrok spoczął na mnie. Przez chwilę tonąłem w jej cudnych oczach. Stała w wejściu, jakby biła się z myślami: wejść, czy nie wejść?
- Nie wchodź. - powiedziałem cicho, a ona jakby to usłyszała. Zerwała się z miejsca i zaczęła biec w moją stronę. Zanim zorientowałem się o co chodzi, była już w moich ramionach.
- Jasiu.. - łkała cicho. Przytuliłem ją mocniej i pocałowałem w czubek głowy.
- Spokojnie, kochanie, już wszystko dobrze. - szeptałem wzruszony. Nie. Nie mogę jej stracić.
- Nie mogę... - próbowała coś powiedzieć, ale głos jej się załamał, jak zawsze gdy płakała.
- Wiem, że nie możesz. - powiedziałem smutno, odsuwając ją trochę od siebie, by mieć widok na jej piękną twarz. - Wiem, że nie możesz zostać. Rozumiem... przepraszam, za moje ostatnie zachowanie... ja po prostu... nie mogę uwierzyć, że to już koniec.
- Nie. - Na jej twarzy zabłąkał słaby uśmiech. - Nie mogę cię zostawić.
- Jak to?
- Wyjazd z Legnicy byłby najgorszą rzeczą, jaką mogłabym zrobić. Pewnie prędzej czy później bym tego nie wytrzymała i wróciła. Więc, czemu nie mogłabym zrobić tego teraz? - poszerzyła uśmiech, a ja go odwzajemniłem, choć wciąż jej nie rozumiałem.
- Nie ogarniam. Co zamierzasz?
- Ehh.. - westchnęła ciężko i wywróciła oczami. - Hallo, mój brat ma już osiemnastkę.
- Zamieszkasz z Maćkiem?
- Noo braawo - odpowiedziała, a ja nie wytrzymałem. Wziąłem ją w ramiona i obróciłem się wokoło.
- Nie wierzę! - wrzasnąłem, a ludzie popatrzyli na nas jak na idiotów. Na twarzy Julki pojawił się rumieniec. Zaśmiałem się głośno - kocham cię - złożyłem na jej ustach namiętny pocałunek, a ona go odwzajemniła.
Teraz już na pewno będzie dobrze.
Kocham kocham kocham <3 wiedzialam ze oni beda znow razem <3 na moja twarz wpelzl usmiech xD
OdpowiedzUsuńJak to dobrze, że wszystko się układa :')
OdpowiedzUsuńŚwietne <3 Bardzo się cieszę, że Julia jednak nie wyjeżdża.
OdpowiedzUsuńA co z jej matką? Czy ona jej na to pozwoli?
Jeszcze dzisiaj chcę kolejny rozdział.
Pozdrawiam i życzę weny :3
Jejku wspaniały rozdział poplakalam się jak głupia :)
OdpowiedzUsuńSuper że jednak może zostać! Czekam na next!
OdpowiedzUsuńhttp://fanfictionjdabrowsky.blogspot.com/
Jak ja się cieszę, że ona nie wyjeżdża. Tylko co z jej mamą? Chyba nie będzie z tego zadowolona. Mam nadzieję, że Julka nie ucierpi na tym.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam mordko <3
Jakby ktoś zobaczył moją twarz pod koniec uznałby zapewne że jestem chora psychicznie xD Rozdział świetny i czekam na kolejny bo ciekawi mnie reakcja matki. <3
OdpowiedzUsuń